Na ciele ofiary liczne obrażenia: ślady uderzeń tępokra- wędzistym narzędziem, liczne rany cięte, sześć ran kłutych o różnej głębokości, poderżnięcie przewodu tętniczego. Ślady po uderzeniach pięściami w obrębie głowy. Rany kłute zlokalizowane w okolicach górnej powierzchni pleców i karku, łopatek. Brak śladów związanych z obrażeniami na kończynach dolnych i górnych. Ciosy były zadawane znienacka, sprawca/sprawcy unikali bezpośredniej konfrontacji z ofiarą. Oprócz siniaków i podbiegnięć krwawych, sińców okularowych najmniejsze nasycenie obrażeń na twarzy. Usta zakneblowane apaszką właścicielki mieszkania. Za paznokciami wyskrobiny (naskórek sprawców). Na przedniej części ciała duże nasycenie substancją brunatną, wynikającą z rany przewodu tętniczego. W krwi ofiary nie stwierdzono alkoholu.
Przebieg zdarzenia
Zabójstwa Johanna Schmidta dokonano 2.05.2008 r. w godzinach popołudniowych w lokalu nr 6 przy ul. Stawowej 13. Sprawca dostał się do powyższego lokalu, używając oryginalnych lub dorobionych z oryginału kluczy pomiędzy 14.00 a 15.00 - w tym czasie lekarka codziennie robi sobie przerwę i udaje się na lunch na mieście. Elfryda Hasiukowa, która zamieszkuje lokal o numerze 3 w tym samym budynku, była wtedy w swoim mieszkaniu, którego okna wychodzą na ulicę 3 Maja oraz na podwórze. Jest żywo zainteresowana tym, co dzieje się w jej bliskim otoczeniu. Tego popołudnia nic podejrzanego nie słyszała ani nie widziała. Żadnych innych osób w tym czasie nie było w budynku. Kiedy sprawca znalazł się w mieszkaniu, nikogo w nim nie było. Zamknął za sobą drzwi i ukrył się w najmniejszym pokoju pozbawionym okien, pełniącym funkcję poczekalni dla pacjentów - tam czekał na ofiarę (niedopałki papierosów Red-White, popiół na dywanie, ślady biologiczne). Johann Schmidt tego popołudnia był umówiony w gabinecie z Elwirą Poniatowską. Przyjechał o umówionej porze - około godziny 16.00. Do mieszkania wszedł, korzystając z kluczy, które dała mu lekarka. Wewnątrz przebywał z drugą osobą. Pili kawę z filiżanek, palili papierosy marki Marlboro. Atak nastąpił znienacka, kiedy Johann Schmidt podszedł do drzwi. Nie zdążył ich jednak otworzyć. Z poczekalni wyskoczył sprawca. Johann Schmidt został uderzony w głowę wazonem znajdującym się w poczekalni w celu ogłuszenia i wprowadzenia w psychologiczny rewir działania zabójcy. Mimo zaskoczenia Schmidt stawiał czynny opór. Prawdopodobnie zareagował agresją werbalną i fizyczną, co jedynie wzmocniło agresywne zachowania sprawcy/sprawców. Napastnik uderzał ofiarę po głowie tępokrawędzistym narzędziem, np. pięściami, zadawał ciosy nożem na plecach i karku. Johann Schmidt, chcąc się ratować, przemieścił się do salonu. Sprawca wciąż zadawał ciosy. Schmidt był trudną ofiarą, więc sprawca poderżnął mu gardło - dla pewności. Po dokonaniu zabójstwa sprawca upozorował rabunek. Powywracał szuflady z szafy z aktami pacjentów, leżały dnem do góry, wytłukł porcelanę z gabloty, wyciągnął pościel z sofy, zrzucił część ozdób - materiałów pomocniczych do leczenia pacjentów (odwzorowania penisów z drewna, rzeźby, figurki etc.). Zrzucił książki, dokumenty, które były w zasięgu jego rąk. Kiedy w pomieszczeniu został już upozorowany bałagan, przesunął krzesło lekarki pod okno balkonowe, obok stołu i umieścił na nim zwłoki ofiary. Nogi przymocował taśmą do nóg fotela. Ręce związał z tyłu. Usta zakneblował apaszką znalezioną w pomieszczeniu - twarz okręcił taśmą. Zdjął ze ścian obrazki i zabrał je ze sobą, pozorując rabunek. Po opuszczeniu lokalu zamknął drzwi kluczami. Zszedł po schodach i oddalił się w kierunku ulicy Młyńskiej lub 3 Maja. Całe zajście wraz z odejściem sprawcy/sprawców trwało maksymalnie 2 godziny.