![]() CATEGORIES: BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism |
Wygniata skóry, skrobie, kraje, szyje. Robi, co może.Wtem staje u wejścia staruszka i mówi: Pomóż mi. Coś mi wpadło do oka i nie mogę sama tego wyjąć. Dziewczyna nie powiedziała: „nie mam czasu", tylko odłożyła robotę na bok i wyjęła pyłek z oka staruszki. Poznała przy tym, że to ta sama stara kobieta, do której odnosiła mięso. Już dobrze, już mnie oko nie boli — powiedziała staruszka. — Teraz zajrzyj mi do prawego ucha. Dziewczyna zajrzała do prawego ucha staruszki i przestraszyła się. Co tam zobaczyłaś? — zapytała staruszka. Babciu, w twoim uchu siedzi jakaś dziewczyna. To czemu jej nie zawołasz? Zawołaj ją, ona ci pomoże. Ucieszyła się najmłodsza siostra i zawołała tamtą dziewczynę do pomocy. Wtem z ucha staruszki wyskoczyła nie jedna, tylko aż cztery młode dziewczęta. Wszystkie zabrały się do roboty: wygniatają skóry, skrobią, kroją, zeszywają. Pięć robotnic to nie to samo co jedna, wszystko uszyły w mig. Wtedy staruszka schowała swoje cztery córki do ucha i wyszła z jurty. Wieczorem Kotura wrócił z polowania i pyta: Uszyłaś wszystko, co ci kazałem? Uszyłam. Pokaż, to obejrzę i przymierzę. Pomacał Kotura odzież — skóry miękkie. Nałożył na siebie — wszystko w sam raz. Nie za wąskie, nie za szerokie, skrojone w miarę, zeszyte mocno i równo. Uśmiechnął się i powiada: Spodobałaś mi się. Mojej matce i moim czterem siostrom także się podobasz. Pracujesz dobrze. I dzielna jesteś, przyszłaś odważnie w taką wichurę i zamieć, żeby twój lud nie zginął. Bądź moją żoną! Zostań w mojej jurcie. Zaledwie to powiedział, w całej tundrze wicher przestał wiać, śnieg przestał padać i zawierucha ucichła. Ludzie zamiast się kryć i marznąć, powychodzili ze swoich jurt i cieszyli się. Staruszek wyszedł także z jurty. Uśmiechnął się. Wiedział, że jego ukochana córka ocalała. RAK NIEBORAK Lezie rak-nieborak. Coś mu się pomyliło — zamiast do swojej jamki pod kamieniem, zalazł aż do wsi. Ludzie z tej wsi nigdy jeszcze nie widzieli raka. Bardzo się zdziwili i przestraszyli. Co to za zwierzę — pytali jedni drugich — co ma tyle nóg i chodzi w przód i w tył, i taki pancerz ma na sobie? Wysunął się z gromady jakiś mędrek i powiedział: Czy nie widzicie, że nosi przed sobą dwie pary nożyczek? To nie zwierzę, to krawiec. Wieśniacy ucieszyli się. Stary krawiec niedawno umarł, a młody umiał tylko szyć, ale nie umiał skroić ubrania. Przyda się krojczy. Rozłożyli kawał sukna na stole, posadzili na nim raka i patrzą, co będzie. Biedny rak chciałby znaleźć swoją rzeczkę, chciałby uciec. Łazi po suknie to w tę stronę, to w tamtą. To otwiera kleszcze, to znów zamyka. Oho — mówią ludzie — krawiec nam pokazuje, gdzie mamy krajać. Tną za rakiem, ciach — mach! Pocięli całe sukno na drobne kawałki i teraz dopiero zrozumieli, że je popsuli. Ach, ty nicponiu — zaczęli wykrzykiwać potrząsając pięściami nad rakiem — oszukałeś nas! Nie ujdzie ci to na sucho. Sołtys chciał raka chwycić, ale przestraszony rak jak go nie utnie nożycami! Sołtys wrzasnął: Ratujcie, dobrzy ludzie, bo mnie zamorduje! Chłopi odczepili raka i zaraz urządzili nad nim gromadzki sąd. Wyrok zapadł taki: Nikt z nas nie wie, co to za zwierzę. Ale oszukało nas, bo udawało krawca, a wcale nie jest krawcem. Na dodatek próbowało uciąć palec samemu sołtysowi. Więc chociaż nie wiemy, jak się nazywa, wiemy, że to jest oszust i rozbójnik. Skazujemy go na śmierć przez utopienie. Date: 2016-01-03; view: 977
|