Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Czerwony kapturek...

Ile jeszcze może trwać ta zima? Buty przemakają, wieje, autobus spóźnia się, a ten śnieg to na pewno nie jest biały, raczej szary w żółte plamy... Brr...Chyba marudze jak stara ciotka. Abo jak dziadek Tadeusz, ten, do którego jeździliśmy w wakacje kilka lat temu. Pamietam tylko, że siadał na takim zydelku, rece opierał na lasce i zaczynał takie właśnie marudzenie, że pogoda, że drogo, że politycy doprowadzają kraj do ruiny, że nikt sie nie liczy ze starszymi ludźmi, że...

- Auć! Co jest? – na mojej przemarxnietej i przemoczonej stopie wyladowało cos z impetem. Nic miłego, zapewniam. Spojrzałem w dół. Mniej więcej na wysokości mojego pasa stało cos zakutanego w czerwoną kurtkę z kapturem. I to coś chyba nawet nie zauważyło, że cały czas stoi na mojej stopie.

- Stoisz mi na nodze, wiesz?

Cos w kapturze podniosło głowe i popatrzyło na mnie. O raju! Czy współczesne przedszkolaki nie wiedzą, co to chustka do nosa? Jak mozna być aż tak usmarkanym? Gdzie jest matka tego dziecka? Ojciec? Babka? Ktokolwiek? Niech ktos mu wytrze ten nos, bo zaraz mi sie słabo zrobi. Spojrzałem dookoła. Problem w tym, ze na przystanku poza mną, małym zasmarkańcem i jakimś mocno „wczorajszym” facetom, którego nic nie obchodziło poza puszką piwa, nie było totalnie nikogo.

- Gdzie twoja mama? – zapytałem, jednocześnie mysląc: Niech tu natychmiast przyjdzie jakaś kobieta i mnie wybawi od tego kłopotu!

- ... domu? Mama... domu? – maluch wyraźnie oczekiwał, że to ja bedę znał odpowiedź. No bardzo ciekawe!

- A gdzie jest dom? Sam tu przyszedłeś?

Cisza. Widocznie uznał, że udzielił wystarczająco duzo informacji. W dodatku zupełnie odruchowo wyciagnął rekę jakby szukał mojej dłoni. Zdębiałem. Przecież ja nie lubię małych dzieci. Ale co miałem robić, podałem mu rekę. Kurczę, ale zmarzniętą ma tę łapę. Kto wypuścił takiego malucha na dwór bez rekawiczek? Dookoła nadal nikogo sensownego. Podszedłem razem z maluchem do sklepiku spożywczego. Znudzona sklepowa nie znała dziecka ani nie miała pomysłu, co powinien zrobić. Interesowało ją tylko liczenie jogurtów w lodówce. Straszna baba! Dobra, chyba w takich sytuacjach dzwoni się na policję czy do straży miejskiej. No naprawdę nie wiem, dlaczego nikt nas nie uczy w szkole, co zrobić, gdy się znajdzie zasmarkane dziecko!

- Sisi... Tomus ce sisi...

- O nie! Wiedziałem, że to musi się tak skończyć.



Przepraszam panią – zaczepiłem jakąś damulkę, która prowadziła na smyczu yorka w kraciastym ubranku – ten chłopiec jest sam, nie wiem, gdzie są jego rodzice, a w dodatku jemu chce się ... do ubikacji. Czy mogłaby mi pani jakoś pomóc?

- A co to, jakiś żart, ta? I potem się okaże, że jestem w ukrytej kamerze, tak? Ja nie mam czasu na takie bzdury! Wymyslacie głupie kawały, zamiast uczyć się! Zabieraj się z tym swoim bratem i zaprowadź do domu czy tam gdzie indziej! A ludziom daj spokój!

Wmurowało mnie w ziemię, przysięgam. I teraz to przez chwilę ja poczułem się, jakbym był w ukrytej kamerze. Może to jakaś podpucha, wszyscy ci ludzie zgadali się, żeby mnie sprawdzić, zrobić w konia.

- Sisi...

- Tomek, tak? Masz na imię Tomek? Słuchaj, Tomek, zaraz znajdziemy twoją mamę i zrobisz siku, dobra?

- ..obla – mały ufnie popatrzył na mnie. Kurczę, fajny jest w sumie. Jakbym mkał kiedyś brata albo nawet swojego dzieciaka, to mógłby taki być. Tylko, rzecz jasna, mniej zasmarkany.

Uznałem, że pora na pomoc fachowca. Zadzwoniłem do mamy. Przez pietnaście minut nie mogła uwierzyć w to, co do niej mówię. A potem, jak to moja mama, przyjechała swoim rozklekotanym opelkiem, wytarła smarkaczowi nos, wprosiła się na zaplecze najblizszej apteki, żeby dzieciak się wysikał, dała mu w łapkę banana, wspólnie z paniami z apteki ustaliła strategię działania i godzine później juz powiadomione zostały i policja, i pogotowie opuiekuńcze. Mama Tomka odnaleziona została u swojej koleżaneczki fryzjerki. Zagadały się biedule i mamunia nie zauważyła, że dzieciak już nie stoi na progu, tylko poszedł sobie w świat. Też bym poszedł, jakby taka matkę miał, przysięgam. Myślałem, że osobiście jej balejaż na całej twarzy zrobię, czy jak to się tam nazywa.

A moja mama, która nie ma ani tipsów, ani balejażu, ani opiętej kurteczki skórzanej, bardzo mocno mnie przytuliła i powiedziała:

- Czuję się staro, wiesz? Dlatego, że uświadomiłam sobie, że mój syn jest dorosły.

A potem poszliśmy na pizzę. Mama stwierdziła, że odchudzać będzie się od jutra. Jak zawsze.

Polecenia:

Napisz, na czym polegała dorosłość autora opowiadania.


Date: 2016-01-14; view: 530


<== previous page | next page ==>
Przygotowania wielkanocne | MIAŁEM SZCZĘŚCIE – URODZIŁEM SIĘ DLA PRZYGODY
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.008 sec.)