Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






A królowa Jadwiga przeszła do opowieści ludowych jako opiekunka i orędowniczka biednych i pokrzywdzonych.

DIABEŁ WENECKI

Była pogodna wrześniowa noc. Poprzez niebo jak przez ogromny przetak przeświecała gwiazdami wieczność. Blady sierp księżyca na nowiu wychylił się właśnie nad lasem.

Piaszczystym gościńcem wzdłuż jeziora biskupińskiego wlókł się skrzypiąc długi sznur ładownych wozów, zaprzężonych w woły. Przy każdym wozie szło dwóch pachołków z oszczepami w pogotowiu, jako że czasy były niespokojne i okolicę roiły się od opryszków i hultajów. Za każdym wozem szły po dwa piękne rumaki, po cztery dorodne jałowice i stada wielkorogich baranów. A na wozach leżały worki z pszenicą, jęczmieniem i owsem, krupy wszelkiego rodzaju i dębowe kadzie z lipcowym miodem. Wszystko to stanowiło daninę wiezioną dla możnego pana, Jana Płomieńczyka Nałęcza, zwanego też od zamku i wioski rodowej panem weneckim.

Na pierwszym wozie siedziała sama starszyzna: sołtysi i rajcy z Oćwieka, Komratowa, Gąsawy, Złotnik, Marcinkowa, Łysina i innych sąsiednich włości. Wszyscy byli krajanami, Pałukami, wszystkich gniotła ta sama troska, więc też gwarzyli sobie przyjaźnie, uskarżając się na wspólną niedolę.

Oto zaraz po żniwach przysłał do nas swych poborców - prawił wójt Józwa Olbrzych z Oćwieka - i wprost z pola kazał ładować co piątą kopę pszenicy, i własnym zaprzęgiem odesłać do Wenecji.

A u nas z pastwisk pachołkowie weneccy zajęli dwadzieścia krów dojnych i drugie tyle dorodnych jałowic i byczków nie pytając się nawet, czyje to, i wszystko pognali do zamku dla pana - użalał się rajca z Łysina. - Wysłaliśmy do dziedzica dwóch radnych ze skargą na bezprawie i gwałt pachołków zamkowych, to kazał ich wtrącić do lochów i zapowiedział, że jeśli mu nie doślemy we dwie niedziele dwóch pięknych rumaków dobranych do maści, baryłki miodu i kopy wędzonych sandaczy, to każe obwiesić obu radnych na szubienicy.

A z nami to myślicie, kumie, że postąpił inaczej? - rzekł Jędrzej Dulęba ze Złotnik - dziesięć koni odesłać musieliśmy panu, cztery nowiutkie kute wozy z zapaśnymi kołami i kopę najprzedniejszych podków, a ile kulbak, uprzęży, batów! Wszystko mało. Tak samo osadził w areszcie dwóch naszych rajców, a stryjców moich i grozi śmiercią, jeśli ich nie wykupim.



I to ma być sędzia poznański sprawujący roki w królewskim imieniu? - dorzucił ponuro Macko z Gąsawy.

Otr, zdzierca, krwawy diabeł wenecki! - dogadywali inni.

Potem zaczęli gwarzyć o najświeższych nowinach krajowych, o tym, że miłościwie panująca królowa Jadwiga poślubiła księcia litewskiego i że może nowy król ukróci wreszcie samowolę i rozboje panów.

Właśnie dojechali do wielkiej zatoki Jeziora Biskupińskiego i skręcili na wschód. Na lewo pobłyskiwało między szuwarami wielkim półkolem Jezioro Weneckie, a hen w dali czerniał bór nad małym* ale głębokim Jeziorem Skrzyneckim.

Wśród tych trzech jezior, niby na wyspie obronnej, stał zamek srogiego sędziego poznańskiego, zbudowany z cegieł i wielkich głazów polnych, a nazwany Wenecją. Wokół zamku, w dolinie, rozsiadła się licha służebna wieś tej samej nazwy. Żaden herszt bandy zbójeckiej nie mógłby wynaleźć dla swego rzemiosła lepszej i bezpieczniejszej kryjówki na całych Pałukach.

Teraz, choć północ już dawno minęła, cały zamek jaśniał od rzęsistych świateł i rozbrzmiewał muzyką i gwarem.


Date: 2015-12-11; view: 519


<== previous page | next page ==>
KTO IM ŁZY POWRÓCI | O, widzicie, widzicie? - szepnął trwożnie Kuba Wojas z Biskupina - diabeł wenecki znów wyprawia czarcie wesele!
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.006 sec.)