Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Wezwany - ścigany

I właśnie tę liryczną melancholię, smutek mijającego czasu i przemijającej ery, złagodzony optymizmem i nadzieją, wykorzystał pięknie Tolkien we „Władcy Pierścieni”. Niżej podpisanemu łezka kręciła się w oku, gdy Szary Statek zabierał Froda z Szarej Przystani i smarkało się, ech, smarkało, gdy Sam Gamgee komunikował Różyczce Cotton, że właśnie był wrócił. Tak, tak. Z Szarej Przystani. Na Zachód. Do Avalonu. Tak, tak. Mistrz Tolkien pojechał po arturiańskim archetypie jak doński Kozak po stepie, ale cóż - był Pierwszy i Wielki. Kto później ruszał po tym samym, archetypicznym śladzie, dostawał etykietkę naśladowcy. A jak nie miał dostać? Przecież archetyp był ten sam. I nadal jest ten sam.

Na plus Mistrza Tolkiena powiedzieć trzeba, że wykorzystał rzeczony archetyp tak znakomicie, włożył tyle intensywnego trudu w przetworzenie archetypu w opowieść przyswajalną współcześnie, że... stworzył własny archetyp, archetyp Tolkiena. Powtórzmy eksperyment, sięgnijmy znowu po książkę fantasy z naszej półki, zobaczmy, o czym to.

Oto w mniej lub bardziej sielskiej okolicy żyje sobie bohater i ma się nieźle. Nagle pojawia się tajemnicza postać, zwykle czarodziej, i tenże czarodziej komunikuje protagoniście, że ten nie zwlekając musi wyruszyć na wielką wyprawę, bo od niego, protagonisty, zależy los świata. Bo oto Zło zamierza dokonać agresji na Dobro, a jedynym, co można temu Złu skutecznie przeciwstawić, to Magiczne Coś Tam. Magiczne Coś Tam jest ukryte Gdzieś Tam, cholera wie, pewnie w Szarych Górach, gdzie złota, jak wiadomo, nie ma.

Wezwany robi wielkie oczy, gdyż w najśmielszych marzeniach nie sądził, że od niego będzie zależał los świata. Wątpi nieco w słowa czarodzieja, ale znienacka dopadają go obowiązkowo Czarni Wysłannicy Zła i musi przed nimi umykać. Umyka do Dobrego Miejsca, tam ma chwilę spokoju i tam też dowiaduje się o Legendzie i Przeznaczeniu. Ha, trudno, nie ma wyjścia. Protagonista musi odbyć wielką Wyprawę - Quest, zgodnie z mapą, którą autor przezornie zamieścił na początku książki. Mapa posiada rozsiane bogato Góry, Puszcze, Bagna i Pustynie o Strasznych Nazwach. To nic, że Główna Kwatera Wroga, do której trzeba dotrzeć, znajduje się na północnym lub wschodnim skraju mapy. Możemy być pewni, że bohater będzie podróżował zygzakiem, bo musi odwiedzić wszystkie Straszne Miejsca. Chodzenie prostą drogą jest w fantasy zabronione.



Bohater nie może podróżować sam, więc montuje mu się Drużynę - zespół malowniczych i charyzmatycznych osobników. Zaczyna się Quest, zygzakiem, rzecz jasna, a mrożące krew w żyłach przygody w Strasznych Miejscach przeplatane są sielskim odpoczynkiem w Miejscach Przyjaznych. Wreszcie dochodzi do final show-down w Siedzibie Zła. Tutaj jednego z członków Drużyny trafi szlag, ale reszta zwycięży. Zło zostanie pokonane, przynajmniej do czasu, gdy autor nie zechce pisać dalszego ciągu - bo wtedy Zło się „odrodzi” i trzeba będzie zaczynać da capo al fine.

Powyższy, celowo uproszczony i prześmiewczy glajszacht miał za zadanie przenieść nas do następnego tematu - do faktu, że cała potężna fala fantasy posttolkienowskiej jest gatunkiem mało odkrywczym, sztampowym, tandetnym, mizernym i niewartym, by o nim mówić poważnie. Taka bowiem jest opinia krytyków, a z czymże się liczyć, jeśli nie z opinią krytyków. Na opinie powyższą, poza obśmianą dopiero co wtórnością fabuł wobec Mistrza Tolkiena i archetypu arturiańakiego w ogóle, składają się jeszcze dwa elementy - chorobliwa skłonność autorów fantasy do montowania wielotomowych sag i... okładki książek.


Date: 2015-12-11; view: 729


<== previous page | next page ==>
Gandalf na prezydenta! | Frontem do zagorzałego
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.007 sec.)