Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






O roztargnionej ciotce i potędze literatury

Przyjeżdża oto ciotka Gabrysia ze swą- zwycząjową już – cotygodniową wizytą do nas. Nasze łódzkie mieszkanie zna jak własne, ale tym razem jest tak zagłębiona w obmyślaniu nowego modelu damskiego kapelusza, że zamiast zadzwonić do doskonale sobie znanych drzwi naszego mieszkania, dzwoni do mieszkania sąsiadów. Sąsiedzi są znajomymi naszej rodziny, więc witają ciotkę Gabrysię życzliwie, nie zadając żadnych pytań, choć z pewnym niepokojem spoglądają na pudła z kapeluszami ładowane do ich mieszkania. Ciotka Gabrysia zdejmuje płaszcz, zasiada do stołu i wyraża ochotę napicia się czegoś gorącego, bo w pociągu „przemarzła na kość". Po wypiciu potężnego dzbanka herbaty i miłej półgodzinnej pogawędce o kaliskich sensacjach towarzyskich – w atmosferze narastającego zdenerwowania skołowanych właścicieli

mieszkania – nasza niesamowita ciotka po raz pierwszy rozgląda się wkoło i z lekką obrazą w głosie wyraża zdziwienie, że nie wita jej dotąd nikt z Brandysów.

Dopiero teraz cała sprawa się „rypła” – jakby powiedział jeden z naszych znakomitych reżyserów. Następują ogólne przeprosiny i ogólny wielki śmiech. A najgłośniej śmieje się sprawczyni całego zajścia. [...]

A oto drugi wyczyn ciotki Gabrysi ze szczególnym smakiem wspominany przez naszego ojca. Rzecz rozegrała się częściowo w pociągu na linii kolejowej Warszawa-Kalisz. Ciotka wracała z Warszawy uszczęśliwiona, gdyż jej kapelusze odniosły sukces na stołecznym pokazie mody. Swoją radością postanowiła się podzielić nie tylko z nami, ale też ze starymi rodzicami mieszkającymi w małej osadzie pod Kaliszem. Po wyjściu z pociągu w Ładzi ciotka Gabrysia stwierdziła, że nie ma jednej walizki —tej najważniejszej, bo z prezentami dla jej rodziców. Zgłosiła więc natychmiast zgubę walizki u dyżurnego ruchu, który doradził jej napisanie prywatnego listu do dyrektora linii kolejowej, co miało wspomóc jej starania w załatwieniu dość kłopotliwej sprawy. Ciotka napisała więc list do dyrektora i drugi do rodziców z prośbą o wysłanie po nią koni na stację w Kaliszu. Zjawiła się u nas wprawdzie bez walizki, ale z poczuciem dobrze rozwiązanego zadania.

Po dwóch dniach, [...] ciotka Gabrysia wyruszyła w dalszą drogę. Po wyjściu z pociągu w Kaliszu stwierdziła, że zamówionych przez nią kani na dworcu nie ma. Bo... bo Gabrysia nie byłaby Gabrysią, gdyby w ostatniej chwili nie zamieniła była kopert dwóch napisanych przez siebie listow. Wskutek czego list z dokładnym opisem zaginięcia walizki z prezentami powędrował do rodziców, natomiast naczelnik kolei otrzymał list z żądaniem wysłania po Gabrysię koni. I znów był wielki śmiech. I znów mówiono, że nasza ciotka jest niesamowita.



Tamtego roku, kiedy wydarzył się ów epizod sienkiewiczowski, spędzaliśmy letnie wakacje w Orłowie, nad niedawno odzyskanym polskim morzem, pod opieką naszej niemieckiej wychowawczym fraulein Elzi.

Ciotce Gabrysi, która nas w Orłowie odwiedziła, tak się tam spodobało, że postanowiła spędzić z nami połowę swego dziesięciodniowego urlopu. Ale przy przejeździe przez Warszawę wyłoniły się jakieś nowe kombinacje towarzyskie, ktore pochłonęły ją do tego stopnia, że ocknęła się z nich dopiero w ostatni dzień urlopu. Mimo to - wierna swemu przyrzeczeniu wsiadła w pociąg i ruszyła nad morze. Dotarła do nas poźnym wieczorem, kiedy leżeliśmy już w łóżkach. Oznajmiła nam, że dysponuje zaledwie paroma godzinami wolnego czasu, bo o szóstej z rana ma pociąg do Kalisza, na który musi zdążyć, gdyż w żadnym razie nie może zawalić terminow czekającym na nią klientkom.

Po sprawdzeniu, że jesteśmy cali i zdrowi, i że mamy umyte zęby i uszy, kazała nam wrócić do łożek i nie zaprzątać sobie nią głowy. Prosiła tylko o coś do czytania, żeby przypadkiem nie zasnęła i nie przeoczyła kaliskiego pociągu. W naszej wakacyjnej biblioteczce rozporządzaliśmy jedynie szóstym tomem Potopu Henryka Sienkiewicza, na którym uczyliśmy fraulein Elzi polskiego – od chwili kiedy rozwiały się ostatnie nadzieje naszych rodzicow na to, że ona zdoła nauczyć nas niemieckiego. Ciotka Gabrysia przyjęła Potop z wdzięcznością, bo – jak przyznała ze wstydem – do Sienkiewiczowskiej Trylogii nie zaglądała od czasów szkolnych.

Następnego ranka obudziliśmy się, gdy zegar stojący w sąsiednim pokoju wybijał godzinę dziewiątą. Ciotkę Gabrysię zastaliśmy dokładnie w takim stanie, w jakim pojawiła się u nas poprzedniego wieczora. Nie zdążyła nawet zdjąć kapelusza. Jej poczciwa twarz była zalana łzami. Skończyła właśnie czytać szósty tom Potopu i całym sercem przeżywała scenę końcową wołania Oleńki Billewiczówny do Kmicica: „Jędruś, ran twoich nie godnam całować".

Kiedy przywróciliśmy ciotkę Gabrielę do rzeczywistości, nie chciała słuchać o czekających na nią kaliskich klientkach i zaczęła się od nas gwałtownie domagać dalszych tomów Sienkiewiczowskiej Trylogii. Na szczęście dla kaliskich elegantek w naszej biblioteczce wakacyjnej Pana Wołodyjowskiego nie mieliśmy. Mogła więc nasza szalona, niesamowita ciotka wyruszyć w drogę do rodzinnego Kalisza z kilkugodzinnym zaledwie opoźnieniem.

Umiał ten pan Sienkiewicz zdobywać sobie serca czytelników!

Marian Brandys, O roztargnionej ciotce i potędze literatury (fragment)

 

epizod- drobne zdarzenie

fraulein,czyt. frojlajn (niem.) – panna

 

Polecenia

1. Opowiedz jedną z przygód ciotki Gabrysi.

2. Jak wytłumaczysz ostatnie zdanie opowiadania?

 

 


Date: 2016-01-14; view: 460


<== previous page | next page ==>
Boże Narodzenie | Pani Kasia Piotrowiczówna
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.007 sec.)