Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






CZYM SIĘ ZAJMIJESZ?

 

Krystyna: Cześć! Co słychać?

Jola: Cześć. Dziękuję. A co u ciebie?

Krystyna: Wspaniale! Wszystko mi się podoba i jestem bardzo zadowolona.

Jola: Co się dzieje, że nie narzekasz? Chyba jesteś zakochana?

Krystyna: Zakochana? E, chyba nie. On jest po prostu bardzo miły i przystojny.

Jola: Kto?!

Krystyna: Jak to: kto? Piotr!

Jola: Ale ja nic nie wiem! Kto to jest? Kim on jest? Jak wygląda?

Krystyna: Powoli! Piotr jest studentem. Jest przystojnym wysokim blondynem, ma piękne piwne oczy i śliczny nos.

Jola: No, no. To świetnie. A czym się interesuje? Nie pytam: kim, bo już wiem - tobą.

Krystyna: Chciałabym. O ile wiem, Piotr interesuje się nowoczesną muzyką, sportem i górami. A co z twoim Zbyszkiem?

Jola: Dziękuję, wszystko po staremu. Może spotkamy się wszyscy razem?

Krystyna: To doskonały pomysł. Może zadzwonisz do mnie później?

Jola: Dobrze. A teraz muszę już iść. Cześć!

Krystyna: Cześć. Czekam na twój telefon.

ZAINTERESOWANIA

Pan Jarecki jest kolekcjonerem - zbiera przedwojenne monety. Ma ich pokaźną kolekcję. W pudełku z ciemnej skóry leżą starannie poukładane srebrne złotówki. Pan Jarecki nie pozwala ich dotykać, a kiedy jest w dobrym humorze, lubi opowiadać historię każdej z nich. Są tu monety od jego dziadka, a także zbierane przez dłu­gie lata od różnych znajomych i skupywane na giełdach.

Pan Jarecki często spotyka się z kolegami, z którymi rozmawia o zbiorach. Pokazują je sobie po tysiąc razy i nigdy im się nie nudzi. Czasem wymieniają między sobą jakieś monety. Raz w miesiącu kolekcjonerzy zbierają się w klubie. Przyjeżdżają wówczas zbieracze z różnych miast i kupują, sprzedają lub wymie­niają stare i rzadkie monety.

 

Piotr: Tato, czy twoi koledzy to też tacy zapaleni wędkarze?

Tato: Tak, oczywiście. A dlaczego pytasz?

Piotr: Bo moi koledzy nie lubią tego zajęcia.

Tato: Wydaje mi się, że wędkarstwem zajmują się przede wszystkim starsi panowie.

Piotr: No, chyba nie tylko. Ja też mam zamiar tego spróbować!

Tato: Chyba mnie słuch myli! Mój syn łowi ryby!

 

Mama: Kasiu, czy napiszesz wreszcie list do babci? Ona niecierpliwie czeka.

Kasia: Tak, tak, mamo. Napiszę po kolacji. Teraz muszę przeczytać

jeszcze raz czytankę z angielskiego.

Mama: Ciągle uczysz się tylko angielskiego. Czy sprawia ci to trudności?

Kasia: Nie, tylko mam zamiar mówić po angielsku tak dobrze, jak Piotr.

Mama: Czy on rzeczywiście tak dobrze zna ten język?.



Kasia: Pewnie! Mówi, że rozumie wszystkie angielskie piosenki.

Mama: Jeśli tak mówi...

 

MOJA RODZINA

Mam na imię Paweł i jestem studentem. Mam siedemnaście lat, je­stem wysoki i chudy. Lubię czytać książki i oglądać telewizję. Nie lu­bię zmywać naczyń i wyrzucać śmieci. Moja rodzina nie jest duża. Mam ojca, matkę, siostrę i brata.

Mój ojciec ma na imię Jerzy i jest lekarzem. Ma czterdzieści pięć lat. Jest wysoki, szczupły, ma jasne włosy i niebieskie oczy. Bardzo lubi sport, zwłaszcza piłkę nożną. Zawsze ogląda mecze z udziałem ulubionej drużyny w telewizji.

Moja mama ma na imię Anna, jest nauczycielką i pracuje w szkole. Jest wysoką, zgrabną blondynką. Ma trzydzieści dziewięć lat i jest bardzo ładna. Mama lubi kwiaty, dlatego mamy ich dużo w domu.

Moja siostra ma na imię Natalia. Jest starsza ode mnie o dwa lata. Jest uroczą dziewczyną: ma długie ciemne włosy, piwne oczy, ładną fi­gurę. Jest studentką, studiuje historię. Natalia bardzo lubi spotykać się z przyjaciółmi, chodzić na dyskoteki, tańczyć i bawić się.

Mój młodszy brat ma na imię Michał. Ma osiem lat i chodzi do szko­ły. Jest niski i szczupły. Jest bardzo wesoły, zawsze się śmieje. Bardzo nie lubi szkoły i zadań domowych. Woli gry komputerowe i programy telewizyjne.

Mam także babcię i dziadka. Mieszkają na wsi. Babcia piecze bardzo smaczne ciasto, dziadek zna dużo ciekawych historii i często je opowia­da. Lubię ich odwiedzać.

Mam także ciocię, wujka, dużo kuzynów i kuzynek. Kocham moją rodzinę.

JA I LUSTRO

OPIS WYGLĄDU

Codziennie rano przeglądam się w lustrze i co widzę?.. Młodą dziew­czynę średniego wzrostu, ani grubą ani szczupłą, wysportowaną. Jestem dumna ze swojej figury, w końcu wystarczająco dużo czasu spędzam na siłowni. Poza tym mam zgrabne nogi i ręce, małe stopy. Nad talią trzeba jeszcze popracować, a z małymi piersiami niestety muszę się pogodzić. Brzuch także toleruję, chociaż muszę zrzucić trochę tłuszczyku.

Mam łabędzią szyję, pociągłą twarz, lekko spiczastą brodę, jasną cerę, bez piegów i pieprzyków, policzki raczej blade. Mam delikatne rysy twarzy. Mam zmysłowe usta, pełne i malinowe. Lubię je malować błysz- czykiem, wtedy wyglądają doskonale. Nos zdaje się pasuje do reszty, ale czasami myślę, że mógłby być mniej zadarty. Mam ładnie zaokrąglone, czarne brwi. Najbardziej lubię swoje oczy, trochę skośne, piwne, obra­mowane długimi gęstymi rzęsami. Nawet malować ich nie muszę, i tak są wyraziste. Moje włosy są długie i proste, ale podczas deszczu stają się lekko kręcone. Nigdy ich nie farbuję, uważam, że pięknie może wyglądać tylko naturalny kolor. Jestem brunetką i nie zazdroszczę blondynkom.

Mogę długo stać przed lustrem i zastanawiać się, co chcę w sobie zmienić. Odpowiedź jest prosta - nic, podobam się sobie taka, jaka je­stem.

 

RODKI KOMUNIKACJI

Ojciec wybiera się do krawca, bo musi uszyć sobie nowy garnitur. Ale krawiec, u którego ojciec szyje ubrania, przeprowadził się do nowego mieszkania; mieszka teraz przy ulicy Łokietka. Ojciec do­brze nie wie, gdzie to jest. Wie tylko, że musi pojechać trzy przy­stanki szesnastką. A potem zapyta o drogę przechodniów. To na pewno trochę potrwa. Autobusem jest szybciej, ale tato nie wie, który tam jedzie.

Pan Jarecki: Proszę pana, chcę dojechać na Łokietka, czy szesnastką tam dojadę?

Mężczyzna: Tak, stąd trzy przystanki, potem pan musi zapytać o drogę.

Pan Jarecki: Dziękuję. A gdzie jest przystanek?

Mężczyzna: Po drugiej stronie ulicy, obok budki

telefonicznej.

Pan Jarecki: Aha, już widzę. Dziękuję bardzo. Do widzenia.

Mężczyzna: Proszę bardzo. Do widzenia.

Pan Jarecki wysiada z tramwaju i idzie do pierwszej przecznicy na prawo. Ale to nie jest ulica Łokietka. Zawraca więc i idzie w przeciwnym kierunku, ale ulica, która tam jest, też nie jest Łokietka. Zrezygnowany pyta nadcho­dzącego przechodnia.

Pan Jarecki: Przepraszam, czy może wie pan, gdzie jest ulica

Łokietka?

Przechodzień: Zaraz, to gdzieś tutaj. Muszę się chwilę zastanowić. Już wiem! Musi pan pójść prosto aż do tamtego skrzyżowania, skręcić w prawo, podejść kawałek i druga na lewo to Łokietka.

Pan Jarecki: Dziękuję bardzo.

Przechodzień: Proszę uprzejmie.

 

Pan Jarecki idzie, a po chwili podchodzi do niego jakaś pani.

Rozpisz role.

Przepraszam, czy tu niedaleko jest dworzec? Dworzec? Tu?

Tak. Dworzec kolejowy.

Ależ skąd! Tutaj nie ma żadnego dworca!

Nie ma? Na pewno?

Oczywiście. Dworzec jest dość daleko stąd. Musi pani pojechać tramwajem...

Którym? I skąd?

Jedenastką z tego przystanku, który widać niedaleko. Trzeba pojechać około 10 przystanków - najlepiej proszę potem zapytać w tramwaju.

Dziękuję bardzo.

Proszę. Do widzenia.

 

KUPIĘ SOBIE SAMOLOT

W dzieciństwie marzyłem o rowerze. Miałem oczywiście taki z do­datkowymi kółkami z tyłu i dzwonkiem na kierownicy, ale chciałem mieć prawdziwy - większy, z ręcznym hamulcem i przerzutkami. Prosiłem rodziców i Świętego Mikołaja, żeby razem, skoro nie mogą w pojedyn­kę, kupili mi na Gwiazdkę prawdziwy rower. To był najlepszy prezent pod słońcem, nie mogłem się doczekać wiosny, by wsiąść na swój rower i wyruszyć w podróż. Przez całą wiosnę i lato jeździłem z chłopakami po okolicy, stałem się niezłym kolarzem, nawet myślałem o tym, by zacząć uprawiać kolarstwo zawodowo.

Przeszło mi, gdy Marek przyjechał na dyskotekę motorem. Wszyst­kie dziewczyny patrzyły na niego jak na bohatera, prawdziwego męż­czyznę, a my staliśmy i patrzyliśmy - dzieciaki na rowerach. Posta­nowiłem, że niech się dzieje wola nieba, a ja koniecznie muszę mieć motor. Ojciec od razu mnie uprzedził, że najwyżej coś dołoży, więk­szość potrzebnej kwoty muszę sam zarobić. Przez cały rok, zapominająco feriach i wakacjach, tyrałem w jego firmie aż uzbierałem pieniądze na swoje marzenie. Pojechaliśmy z ojcem do warsztatu wujka Rafała, gdzie czekał na mnie nie nowy, ale w całkiem dobrym stanie motor. Był mój własny, wymarzony. Czułem się kimś wyjątkowym, byłem niezależny i odważny. Mam ten motor do dziś, stoi w garażu obok czarnego mer­cedesa, przypominając o latach młodzieńczych, ładnych dziewczynach i zwariowanych pomysłach.

Czarny mercedes to dzień dzisiejszy. Uwielbiam to uczucie, gdy sia­dam za kierownicą, wstawiam kluczyk do stacyjki i uruchamiam silnik. Mercedes porusza się płynnie i cicho. Jeżdżę nim od roku i nie narzekam. Staram się nie wspominać czasów, gdy musiałem dojeżdżać na uczelnię tramwajem. Stanie na przystanku i te wszystkie zdenerwowane emeryt­ki, tłok, zawracanie głowy kasowaniem biletu. Coś okropnego! Jak tylko zarobiłem wystarczająco dużo pieniędzy, kupiłem samochód osobowy. Teraz nikt mi nie mówi, jak mam stać i gdzie siedzieć. Jestem panem swojego czasu. Niestety, gdy są silne mrozy i opady śniegu, zostawiam samochód w garażu i korzystam z usług komunikacji miejskiej. Wtedy jestem naprawdę nieszczęśliwy. Patrzę przez okno na korki na drogach i marzę o samolocie, którym mógłbym szybko dotrzeć, gdzie tylko bym chciał.

 


Date: 2016-01-14; view: 559


<== previous page | next page ==>
THE USE OF GASEOUS OXYGEN IN METALLURGICAL PROCESSES | Jak dojść ze szkoły do kina?
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.012 sec.)