Pewnego grudniowego dnia o siódmej wieczorem, kiedy Pawet i Krystyna mieli zamiar jeść kolację, ktoś energicznie zadzwonił do drzwi. Paweł otworzył i zobaczył dwóch nieznajomych panów. Jeden z nich trzymał w ręce duży aparat fotograficzny.
—Dobry wieczór. Czy pan Paweł Kowalewski?
—Tak, to ja. Dobry wieczór.
—Przepraszamy, czy w czymś nie przeszkodziliśmy?
—Nie. A panowie w jakiej sprawie?
—Jesteśmy z redakcji "Przekroju". Chcielibyśmy, jeśli pan pozwoli, przeprowadzić wywiad z panem i pańską żoną.
—Ależ... dlaczego?
—Och, niech pan nie będzie taki skromny.
Dwaj panowie weszli do pokoju. Kiedy Krystyna zobaczyła aparat fotograficzny —szybko pobiegła do drugiego pokoju, żeby się uczesać.
—Czy zechciałby pan coś nam opowiedzieć o sobie?
Paweł pomyślał trochę i zaczął mówić.
—Mam 27 lat. Urodziłem się 17 listopada.
—Gdzie?
—W Krakowie. Kiedy miałem 7 lat, zacząłem chodzić do szkoły podstawowej. Potem, naturalnie, uczyłem się w szkole średniej i gdy miałem 19 lat, zdałem maturę. Miałem bardzo dobre wyniki na świadectwie maturalnym. Jeszcze w szkole interesowałem się matematyką i zagadnieniami współczesnej techniki. Po maturze zacząłem studiować w politechnice. Cztery lata temu skończyłem studia i zacząłem pracować w Łodzi, w "Elcie".
—I tutaj, w Łodzi, poznał pan swoją żonę.
—Tak, poznałem ją dwa lata temu.
—Czy pan może pamięta, w jakich to było okolicznościach?
—Oczywiście, że pamiętam! To było w maju, na przyjęciu u znajomych. Krystyna była wtedy w niebieskiej sukience.
—I od razu zrobiła na panu duże wrażenie?
—Tak. Wywarła na mnie bardzo mile wrażenie. W maju i czerwcu przygotowywała się do egzaminów, więc rzadko ją widywałem. W lipcu i sierpniu nie spotykaliśmy się, bo spędzaliśmy wakacje w rożnych miejscowościach: ja chodziłem z plecakiem po górach, a ona pływała kajakiem po jeziorach mazurskich. Natomiast już we wrześniu i październiku spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. I tak się zaczęło...
—A kiedy wzięliście ślub?
—W ubiegłym roku, 17 października.
Pan z notesem podziękował i zwrócił się do Krystyny. —Czy mogłaby pani coś nam teraz powiedzieć o sobie? —Urodziłam się...
—Och, nie! Jest pani wprawdzie bardzo młoda, ale z zasady kobiet o wiek nie pytamy.
Jeden z panów wyjął notes i ołówek.
—Właściwie wszystko już panom powiedział mój mąż.
Cztery lata temu zaczęłam studiować medycynę.
—Kiedy pani skończy studia?
—Mam nadzieję, że za dwa lata. Jak pan wie, dwa lata temu w maju poznałam swojego męża.
—A jakie wrażenie na pani zrobił?
—Wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie, tylko kiedy umówił się ze mną pierwszy raz, czekał w innej kawiarni i o innej godzinie niż się umówiliśmy. Zawsze był bardzo roztargniony.
—Ha, ha, ha —zaśmiali się panowie z "Przekroju". —Państwo są teraz chyba bardzo szczęśliwi?
—Tak, oczywiście.
—A jakie są pani plany na przyszłość?
—Chciałabym po skończeniu studiów pracować w szpitalu. Mam zamiar specjalizować się w pediatrii.
—Nic dziwnego. Na pewno państwo dostaną teraz większe mieszkanie.
—Może kiedyś...
—Na pewno niedługo. Dzieci są zapewne jeszcze w klinice?
—Jakie dzieci?
—Jak to, jakie? Państwa czworaczki.
—Nasze czwo ... czworaczki?
—No tak, te słynne czworaczki. Przecież państwo...
—Nie mamy żadnych dzieci. To jakieś nieporozumienie!
—Jaka szkoda. Bardzo przepraszamy!
Niedobry zwyczaj
Od kilku już dni Krystyna leżała w łóżku. Miała grypę i czuła się bardzo źle. Po powrocie z pracy Paweł musiał więc sam robić zakupy, gotować i sprzątać. Od czasu do czasu Krystyna przypominała mu:
—Pawle! Nie zapomnij o kupieniu herbaty!
—Pawle! Daj psu obiad!
—Pawle! Czy pamiętasz o tym, że trzeba odebrać bieliznę z pralni?
Tego dnia Krystyna poczuła się lepiej. "Myślę—powiedziała —że jutro, a najpóźniej pojutrze, będę już mogła wstać". Paweł był więc w świetnym humorze. Chociaż Anna trochę mu pomagała w robieniu zakupów, sprzątaniu i gotowaniu, czuł się bardzo zmęczony. „Nigdy nie sądziłem —myślał —że w domu jest tak dużo pracy".
Po południu zadzwonił telefon. Paweł podniósł słuchawkę.
—Słucham —powiedział.
—Dzień dobry, Pawle. Mówi Elżbieta. Co u was słychać? Chyba zapomnieliście o nas, bo ani nie dzwonicie, ani nas nie odwiedzacie ...
—Nie zapominamy o was, tylko Krystyna jest chora ...
—Chora? Dlaczego nie zatelefonowałeś, żeby mi o tym powiedzieć?
—Byłem bardzo zajęty, a poza tym ...
—Dobrze już, dobrze. Za pól godziny Barbara i ja będziemy u was, wtedy mi wszystko opowiesz i wyjaśnisz.
Paweł odłożył słuchawkę i powiedział do Krystyny:
—Barbara i Elżbieta będą tu za pół godziny. Nie cieszysz się?
—Wiesz, że bardzo je lubię, ale dzisiaj wolałabym nie mieć gości. Miałam ochotę przespać się trochę po obiedzie. No, ale trudno. Bądź tak dobry, Pawełku, i nastaw wodę na herbatę. Zobacz też, czy mamy jeszcze jakieś herbatniki.
Po pół godzinie przyszła Barbara z Elżbietą. Przywitały się i usiadły w fotelach przy tapczanie Krystyny.
—Jak się czujesz, kochanie? Od jak dawna jesteś chora? Co mówił lekarz? Jakie lekarstwa zażywasz? —pytały jedna przez drugą.
Krystyna musiała dokładnie opowiedzieć o swojej chorobie i o tym, jak się teraz czuje. Potem Elżbieta opowiedziała o sztuce, którą oglądała w telewizji poprzedniego dnia, a Barbara o filmie, na którym była kilka dni temu.
—Powinnaś koniecznie iść na ten film. Chyba lubisz filmy o miłości?
—Oczywiście. A jacy aktorzy występują w tym filmie?
—Sami znakomici aktorzy. Wszyscy, których lubisz.
Paweł stawiał właśnie na stole herbatę, kiedy zadzwonił dzwonek.
Otworzył drzwi. Wszedł Andrzej.
—Jak się czujesz, Krystyno?
—Dość dobrze. Dlaczego Anna nie przyszła?
—Uczy się. Jutro zdaje egzamin. Wiesz, że zależy jej na dobrych ocenach.
—Anna zawsze miała dobre wyniki w nauce, więc i jutrzejszy egzamin zda na pewno na piątkę.
Paweł przyniósł herbatę dla Andrzeja, a Krystyna musiała jeszcze raz opowiedzieć o swojej chorobie. Potem Barbara mówiła o zebraniu, w którym brała udział, Elżbieta o sukience, którą sobie kupiła, a Paweł i Andrzej zaczęli dyskutować o sporcie i polityce.
Krystyna była coraz bardziej zmęczona. Czuła, że zaczyna się jej kręcić w głowie. Nagle znów zadzwonił dzwonek. To przyszli Ahmed i Omar.
—Anna mówiła nam o twojej chorobie, ale nie mogliśmy przyjść wcześniej, bo przygotowywaliśmy się do egzaminu. Jak się czujesz? Co cię boli?
I Krystyna po raz trzeci musiała opowiedzieć o swojej grypie. Paweł poszedł do kuchni, aby przygotować herbatę a Ahmed i Omar mówili o wykładach, o kłopotach w nauce, o egzaminach, o listach, które otrzymali z domu, o zabawie sylwestrowej, na którą zamierzają iść i o wielu innych sprawach.
Było już chyba około ósmej, kiedy Barbara powiedziała nagle:
—Jesteś bardzo blada, Krystyno. Co ci jest?
—Głowa mnie boli i jestem bardzo słaba.
—Powinnaś więcej spać —powiedziała Elżbieta —sen jest najlepszym lekarstwem. Do widzenia, kochanie, za kilka dni znów cię odwiedzimy.
I goście wreszcie wyszli. Paweł pozmywał szklanki, posprzątał i wywietrzył pokój. Krystyna leżała jak nieżywa. Okropnie bolała ją głowa i miała wysoką temperaturę- Paweł powiedział:
—Obawiam się, Krysiu, że nie wstaniesz ani jutro, ani pojutrze. Oni wszyscy są bardzo mili, że pamiętają o tobie, ale odwiedzanie chorych to niedobry zwyczaj.
W teatrze
Paweł obiecał żonie bilety do teatru. Krystynie bardzo zależało na tym, żeby zobaczyć nową polską sztukę, której premiera odbyła się tydzień temu W Teatrze Nowym. Na premierze była Anna. Sztuka bardzo się jej podobała, więc poradziła Krystynie i Pawłowi, żeby koniecznie ją obejrzeli. W piątek Paweł miał zebranie, ale dyrektor pozwolił mu wyjść trochę wcześniej i Paweł prosto z fabryki poszedł po bilety do teatru. Po drodze spotkał Ahmeda.
—Dokąd tak pędzisz?
—Po bilety do teatru. Krystyna kazała mi kupić, bo grają w Nowym podobno interesującą polską sztukę współczesną.
—Chętnie poszedłbym z wami, jeżeli nie masz nic przeciwko temu. Bardzo dawno nie byłem w teatrze.
—Ależ oczywiście. Bardzo mi odpowiada twoja propozycja.
—Tylko że teraz muszę iść na obiad.
—Kupię bilet także i tobie. Bądź za pięć siódma przed teatrem.
Ahmed podziękował Pawłowi i rozstali się.
Przed kasą teatru była dość długa kolejka. Kiedy Paweł stanął już przy kasie, powiedział "Dzień dobry!" znajomej kasjerce.
—Dzień dobry panu. Dwa bilety?
—Nie, tym razem trzy. Niezbyt daleko.
—Mam bardzo dobre miejsca w 11 rzędzie, pośrodku. Dać je panu?
—Tak, bardzo proszę. Dziękuję pani. Do widzenia.
Potem Paweł poszedł do domu, przebrał się i powiedział do Krystyny:
—Chciałbym zanieść Andrzejowi książkę, bo jest chory, a obiecałem mu coś do czytania. Spotkamy się przed teatrem. Dobrze?
—Dobrze, tylko na wszelki wypadek daj mi dwa bilety.
O wpół do siódmej Krystyna była już uczesana, umalowana, ubrana i miała zamiar wyjść z domu, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Była to pani Zofia, sąsiadka.
—Pani Krystyno, czy mogłaby mi pani pożyczyć żelazko? Przed chwilą moje się zepsuło.
—Proszę bardzo. - Krystyna dała żelazko pani Zofii i wyszła z domu.
Paweł i Ahmed czekali już przed teatrem. Paweł przyjrzał się uważnie żonie.
—Ach, jaka jesteś elegancka! Jak kobieta może się zmienić w ciągu godziny.
—Pawle! —zawołała Krystyna. —Co robi tu Reks?
—Reks? Ach, rzeczywiście.
Naprzeciwko nich stał Reks i machał ogonem.
—Skąd on się tu wziął? Ach, pewnie wyszedł, kiedy rozmawiałam z panią Zofią. Drzwi były otwarte. I co teraz będzie? —Czy ja ci pozwoliłam wychodzić z domu? —zwróciła się Krystyna do Reksa. —Zaraz wracaj! Krystyna kazała psu wracać do domu, ale on nie miał zamiaru. Był zadowolony, że też pójdzie do teatru.
—Trudno! —powiedział Paweł. —Wy idźcie, a ja muszę odprowadzić psa do domu. Chyba zdążę wrócić na drugi akt.
Krystyna i Ahmed weszli do teatru. Ahmed pomógł Krystynie zdjąć płaszcz, oddal płaszcze do szatni i schował numerek do kieszeni. Potem weszli na widownię. Światło zgasło, zapaliły się reflektory. Zaczął się pierwszy akt. Podczas przerwy Krystyna i Ahmed wyszli do foyer.
—Podoba mi się scenografia. Jest bardzo pomysłowa.
—Tak rzeczywiście. Podoba mi się też aktorka, która gra główną rolę. Kto reżyserował tę sztukę? —Nie wiem, trzeba kupić program i zobaczyć. Ahmed kupił program i podał Krystynie. —Przerwa już się kończy, a Pawła nie widać — zauważył.
—Właśnie. Zaczynam się denerwować, czy mu się coś nie stało. —Z pewnością nic mu się nie stało, tylko ma jakieś kłopoty z Reksem.
Na następnej przerwie także Pawła nie było. Po przedstawieniu, kiedy inni widzowie bili jeszcze brawo, Krystyna i Ahmed pobiegli do szatni, ubrali się i pojechali taksówką do domu Krystyny.
—Jeśli pozwolisz—powiedział Ahmed —to wejdę z tobą, żeby zobaczyć, czy się coś nie stało.
—Oczywiście, chodź.
Na pierwszym piętrze w drzwiach zobaczyli kartkę.
"Czekamy u pani Zofii".
Krystyna zadzwoniła do jej mieszkania. Otworzył jej Paweł.
—Siedzę tu z Reksem, bo nie miałem kluczy. Zostawiłem je w domu. Nie wracałem do teatru, bo nie było sensu. Nie zdążyłbym już na drugi akt.
—A dlaczego nie zostawiłeś Reksa u pani Zofii i nie przyszedłeś?
—Bo pani Zofia wróciła do domu 45 minut temu. Mam nadzieję, że sztuka wam się podobała.
—Tak, bardzo. Ale jaka szkoda, że ty jej nie widziałeś!
—Nic nie szkodzi. Obejrzałem za to film w telewizji — odpowiedział Paweł, ale nie wyglądał na zachwyconego.
Reks na wszelki wypadek na razie nie wychodził spod stołu.