Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Wizyta w Stanach Zjednoczonych

 

Michałowi udało się wreszcie polecieć do Stanów Zjednoczonych. Nie mógł się nacieszyć perspektywą spędzenia dwóch miesięcy u starszego brata. Wiedział, że nie będzie tam leniuchować. Żeby nie obciążać brata kosztami swojego utrzymania, pstanowił zatrudnić się jako pomoc kucharza w barze z hamburgerami. Miał piec mięso i wydawać porcje kelnerom. Nie zamierzał kpić ze swoich obowiązków, ale nie wiedział, że przez pół dnia będzie latać z wywieszonym językiem, żeby zdążyć wykonać przydzielone obowiązki. Na serio zaczęło iskrzyć między nim i szefem zmiany, kiedy udało mu się stłuc dzbanek z kawą i oblać nią czyściuteńkie spodnie pryncypała. Nie wiedział, czy ma uciekać przed wściekłością szefa, czy płacić za spowodowane przez siebie straty. Oczywiście musiał zrobić to drugie, a oprócz tego przeprosić serdecznie za swoją niezdarność. Na szczęście zwierzchnik dał się udobruchać i wspaniałomyślnie postanowił ostatni raz przebaczyć chłopakowi. I bardzo mu się to opłaciło, bo Michałowi udało się usprawnić i przyspieszyć obsługę klientów. Tak więc po powrocie do domu mógł się pochwalić, że z podróży udało mu się przywieźć nie tylko zarobione dolary i wspaniałe wrażenia, ale i nowe kwalifikacje, które będzie mógł wykorzystać w przyszłości.

162 słowa

Lot jastrzębia

 

Nad zakurzonym podwórzem krążył potężny jastrząb z rozłożystymi skrzydłami. Zatrwożone ptactwo rozpierzchło się w różne strony. Nagle drapieżnik złożył skrzydła i jak strzała runął na upatrzoną ofiarę. Biedne kaczątko zaskrzeczało przeraźliwie i już po chwili, potrząsane zakrzywionymi szponami, oddało życie. Drapieżca poszybował w zachmurzone niebo. Przez chwilę krążył w pobliżu drzewa, na którym założył gniazdo dla swoich piskląt. Przysiadł na najgrubszym konarze, ostrymi jak noże szponami i krzywym dziobem rozrywał na strzępy zdobycz. Połykał pospiesznie kęsy pożywienia, jakby bał się, że coś odbierze mu upolowaną żywność. Kiedy z kaczuszki nie zostało nawet piórko, rozłożył skrzydła i poszybował do gniazda. Tam ujrzał rząd otwartych dziobów swoich żarłocznych dzieci. Spokojnie zaczął dzielenie pożywienia między skrzeczące maluchy. Wyrzucał przeżute kęsy wprost z własnego żołądka. Opierzone stworzonka żarliwie otwierały małe dziobki. Troskliwa matka nikomu nie poskąpiła jedzenia. Wszystkie maluchy pożarły swoje przydziały, ale nie przestały się drzeć, żądając następnej porcji. Jastrzębia matka nie miała czasu na rozważania. Ponownie wzbiła się w powietrze, aby upolować choćby przepiórkę. Wiecznie głodne pisklęta czekały na posiłek, od tego zależało czy przeżyją. Żadne żywe stworzenie, oprócz człowieka, nie zabija przecież bez koniecznej przyczyny.



166 słów

Świat zwierząt

 

W świecie zwierząt każdy ma przypisane sobie cechy, które wyróżniają go spośród innych. Na przykład żyrafa wyróżnia się przysłowiową szyją, dzięki której może dosięgnąć najwyższych gałęzi drzew akacjowych. Żubr kojarzy się z upodobaniem do przebywania w nieprzebytych ostępach puszczy, dlatego określa się tak kogoś, kto porzuca zgiełk świata na rzecz przebywania w ciszy i na odludziu. Żuraw jest ptakiem słynącym z czujności. Z tej przyczyny osoby zawsze przygotowane na nieprzewidziane okoliczności, nie dające się zaskoczyć, przyrównuje się do żurawia. Niekorzystne skojarzenia budzi niestety wąż, a zwłaszcza żmija. To zwierzę wyobraża podstęp oraz krwiożercze skłonności. Nie każdy pamięta, że wiele węży to nieszkodliwi sprzymierzeńcy człowieka w zwalczaniu żarłocznych gryzoni. Żółw to symbol powolności. Niemrawe, powolne chodzenie to poruszanie się żółwim krokiem. Zupełnie inne wyobrażenie mamy o żbiku. Ten rzadki drapieżnik, należący do rodziny kotowatych, skacze szybko jak sprężyna i porusza się z wielką szybkością i zręcznością. Jest więc przeciwieństwem żółwiowego stylu życia. Warto jeszcze poświęcić słowo nietoperzom. Te nocne ssaki o niemożliwej do zaakceptowania urodzie i tajemniczym charakterze budzą przerażenie i obrzydzenie od wieków. A przecież są najczęściej poczciwymi stworzeniami, które żywią się nocnymi owadami albo sokiem z owoców. Niezbyt przyjemne porównanie do nietoperzy było kiedyś używane w stosunku do rodziców, którzy rzekomo: „niczego nie widzą, niczego nie słyszą, a wszystkiego się czepiają”.

182 słowa

Lekcja chemii

 

Heniek nie znosił lekcji chemii. Chodził na nie bez najmnieszej ochoty. Uważał, że wąchanie różnych śmierdzących substancji w próbówkach jest po prostu chore. Tak było, dopóki w drugiej klasie nie zjawiła się Halina. Nie była może oszałamiającą pięknością, ale jej chód, świetna figura i chłodne spojrzenie błękitnych oczu nie pozwalały chłopakom zachować obojętność. Te cechy dziewczyny spowodowały niekontrolowany wybuch gorących uczuć w sercu Heńka. Niestety największym hobby Halinki była chemia. Powodowanie wybuchów i łańcuchowych reakcji w trakcie zawiłych doświadczeń było dla niej ukochanym sposobem spędzania wolnych chwil. Nauczyciel nie szczędził jej pochwał. W końcu zaproponował udział w olimpiadzie chemicznej. Bez wahania podjęła to wyzwanie. Tę okazję postanowił wykorzystać zakochany chłopak. Z cierpliwością mnicha chodził na zajęcia ze znienawidzonego przedmiotu, żeby potem móc pomagać ukochanej w przygotowaniu do olimpiady. Harował jak wół, przepytywał ją z wzorów. Chemię opanował na blachę. No i po kilku miesiącach, kiedy jego ukochana z wielką chwałą odbierała zaszczytny dyplom, on uśmiechał się z zachwytem. Jego szlachetna postawa i nieśmiałość cichego wielbiciela poruszyła serce Halinki. Tak jak on dochował jej przyjaźni, nie chcąc nic w zamian, tak ona pokochała go za piękny charakter i hart ducha. Reakcja chemiczna, która zaszła między nimi spowodowała prawdziwy wybuch pięknych i trwałych uczuć, zwanych miłością.

179 słowa

Uroczyste święta

 

W naszej klasie postanowiliśmy tego roku hucznie obchodzić święta Bożego Narodzenia. Helenka chętnie podjęła się napisać harmonogram działań, aby nie przeoczyć żadnego ważnego elementu. Chcieliśmy mieć prawdziwą, a nie sztuczną choinkę, wigilijny stół, sianko pod obrusem i chór śpiewający kolędy. Bardzo liczyliśmy na hojność rodziców, bo takie przygotowania muszą pochłonąć spore sumy. Część wydatków pokryliśmy z dochodów, jakie przynosiła nasza gazetka „Echo szkolne”. O resztę musieliśmy uśmiechać się do dorosłych. Ale nasi kochani rodzice nie zawiedli. Pomogli chłopcom przyholować sporego chojaka. Zaraz zapachniało lasem. Zrobił się wielki ruch, kiedy wszyscy chcieli ubierać choinkę. Dziewczyny zgodnie z umową przygotowały z papieru mnóstwo ozdób w formie zwierząt. Były tam puchacze, chrząszcze i biedronki ze skorupek po orzechach, hipopotamy, charty, a nawet hiena. Kupiliśmy też sporo chińskich bombek i anielskich włosów. Obok stał stół pokryty haftowanym obrusem, a na nim wiele wigilijnych dań zrobionych przez kochane mamy. W lichtarzach płonęły świece. Zaczęliśmy zaraz po przybyciu honorowych gości: pani od chemii, naszego historyka i wychowawcy. Łamaliśmy się opłatkiem i ochoczo śpiewaliśmy kolędy. Najbardziej podobała się: „Mizerna, cicha stajenka licha, pełna niebieskiej chwały”. Tak pięknych i uroczystych świąt nie obchodziliśmy w naszej klasie.

166 słów

Bezkrwawe łowy

 

Już nie mógł się doczekać, kiedy wyruszy na swoje bezkrwawe łowy. Postanowił sfotografować sceny z życia lisów. Uważał je za rozkoszne stworzenia, a ich sława bezwzględnych drapieżników wydała mu się bardzo niesprawiedliwa. Skądinąd rozumiał wzburzenie rolników, którzy musieli czuć rozpacz i gniew na widok zaduszonych i rozszarpanych kur oraz gęsi w kurnikach. Mimo to nie podzielał ich wstrętu do lisów. Rozumiał, że przecież musiały coś jeść. Podziwiał za to ich spryt i ostrożność. Już samo rozpoznanie miejsc ich przebywania, skrytych w gęstwinie jam i rozważnie wybranych schronień wymagało wielkiej wprawy i doświadczenia. Jeśli chciał schwytać je w obiektywie aparatu, musiał się dobrze schować i godzinami trwać w bezruchu. Zdecydował, że zrezygnuje z tego projektu mimo wysokiego stopnia trudności. Poza tym chciał skończyć album jakimś efektownym zbiorem zdjęć. Na ogół mało komu udawało się sfotografować lisy. Po przyjeździe rozbił obóz na skraju puszczy. Rozłożył sprzęt i skompletował wszystkie potrzbne części aparatu, potem złożył je w specjalny zestaw do robienia zdjęć z dużej odległości. Z wojskowej pałatki zrobił sobie osłonę, pod którą zamierzał skryć się przed bystrym wzrokiem leśnych spryciarzy. Tak wyposażony wyruszył w głąb lasu na spotkanie z przyrodą.

163 słowa

Promień zapomnianego słońca

 

Pokonując siłę wiatru i śnieżnej zawiei do niewielkiej stacji kolei podmiejskiej zbliżał się jakiś zmarznięty osobnik. Nosił wąski szalik, który zaplątany na jego szyi przypominał żmiję. W dworcowej poczekalni siedziało już kilku pasażerów. Każdy wyglądał jak pogrążony w głębokiej depresji. Pogoda pogłębiała przykrą sytuację i miała niekorzystne działanie dla ludzkiej psychiki.

W perspektywie zaśnieżonej alei ukazał się mały piesek. Z nosem przy ziemi, cichutko popiskując wszedł do poczekalni. Był to młodziutki szczeniaczek. W pewnej chwili usiadł na środku stacji, po kolei przyglądał się wszystkim pasażerom. Bez wątpienia szukał swojego pana. Nie było w nim żadnej agresji, a jedynie głęboki, prawdziwy smutek. Mężczyzna ze „żmiją” na szyi patrzył na tę sytuację z wyraźnym cierpieniem w oczach. W pewnej chwili spojrzeli sobie w oczy jak para rozbitków na fali okrutnego losu. Na przychylny gest ręki człowieka, piesek rzucił się ku niemu z objawami wielkiej sympatii. W jego maleńkim serduszku zaświeciła iskierka nadziei. Może ktoś go wreszcie przytuli i pocieszy. Z taką samą intencją smutny pasażer podniósł go z ziemi i schował pod połę marynarki. I wtedy w ponurej dworcowej hali jakby się ociepliło, jakby zza czarnej chmury zaświecił promień zapomnianego słońca. Ale tylko w oczach tych, co widzieli całą sytuację i przychylnym uśmiechem popierali decyzję „smutnego”...

180 słów

Pouczenie

 

Kiedy po kryjomu zbliżyłem się do grupy dzieciaków, nogi ugięły się pode mną. Zza ich pleców zobaczyłem, że jeden spośród nich trzyma w rękach zapałki i zamierza podpalić trawę. Z pozoru mogła to być zabawa, a na pewno stary obyczaj praktykowany na wsiach w okresie wczesnej wiosny. Według tradycji, a właściwie zgodnie z przesądami miał on na celu urzyźniać glebę przed wiosenną orką. Jednak we współczesnych warunkach był tylko niebezpieczną zabawą, która mogła sprowadzić na dzieci niebezpieczeństwo i wyrządzała wiele szkód w przyrodzie. Powoli podszedłem do chłopaka i bez gniewu zapytałem, co zamierza robić z zapałkami. Z początku spłoszył się i milczał patrząc na mnie spode łba. Ze spokojem zapewniłem, że nie mam zamiaru go karać, po czym wyjaśniłem, dlaczego nie należy wypalać traw na wiosnę. Poczułem się nadzwyczaj niepewnie. Takie umoralniające przemowy rzadko odnosiły skutek. A jednak w tym przypadku spotkałem się ze zrozumieniem. Nikt nie powiedział chłopcom, że od ognia giną owady i małe gryzonie, dla których odradzająca się trawa jest naturalnym siedliskiem. Bez oporu oddali mi zapałki i obiecali, że na zawsze skończą z tym głupim zwyczajem. Odetchnąłem z ulgą. Czy nadejdzie czas, że średniowieczne tradycje rolnicze przestaną obowiązywać w dwudziestym pierwszym wieku?

174 słowa

Latające stworzenia

 

Jeszcze przed wieczorem na oczach podróżników rozpoczął się spektakl nie z tej ziemi. Spod dna łodzi wyskakiwały w powietrze jakieś istoty o kształcie przypominającym krople deszczu. Na początku żeglarze byli przekonani, że mają do czynienia z ławicą ryb latających. Dziwne istoty przelatywały ponad łodzią na wysokości około metra. W pewnej chwili jedno ze stworzeń upadło na pokład. Ze zdumieniem stwierdzili, że mają przed sobą malutką ośmiornicę. Była ona jedną z wielu, które w popłochu umykały przed ławicą wielkich makreli. Nigdy przedtem nie przyszło do głowy żadnemu z nich, że te niesamowitw stworzenia mogą latać w powietrzu. Ośmiornica należy do bezkręgowców i kojarzy się z podobną do ślimaka, bezmyślną kupą mięśni przemierzających ocean w poszukiwaniu żywności. Tymczasem jest to bardzo inteligentne stworzenie. Z wielkim wyrafinowaniem upodabnia się do podłoża, nadzwyczaj sprawnie maskuje się i zwabia w pułapkę swoje ofiary.Wewnątrz jamy gębowej ma ostry dziób podobny do dzioba sępa. Za pomocą tego narządu jest zdolna rozłupać bez trudu pancerz kraba. W dodatku porusza się w sposób absolutnie nietypowy dla zwierząt. Mianowicie wokół głowy ma pierścień macek, którymi porusza jak baletnica w czasie, kiedy wzdłuż jej ciała, przez specjalną rurę jest pompowany silny strumień wody. Siła wyrzutu sprawiła, że głowonóg rusza do przodu jak odrzutowiec.

179 słów

Bezpieczeństwo jazdy

 

Niezapięte pasy są często powodem nieodwracalnego kalectwa uczestników wypadków drogowych. Tylko wyjątkowa nierozwaga sprawia, że wsiadając do auta ludzie nie stosują się do przepisu, który nakazuje zapiąć pasy bezpieczeństwa nawet podczas niedługiej podróży. Nie należy odwlekać tej czynności, tylko dokonać jej niezwłocznie po zajęciu miejsca w samochodzie. Kiedy ta prosta czynność stanie się niezauważalnym, naturalnym odruchem, nawet nie wiadomo kiedy, niewielkim nakładem sił zapewnimy sobie komfort i bezpieczeństwo jazdy. Pasażerowie, i to nie tylko na przednim, ale i na tylnym siedzeniu, niech o tym nie zapominają. Niektórym wydaje się, że nieprzestrzeganie tego przepisu jest dowodem niezależności. Niestety nie mają racji. Jest to przejaw nieodpowiedzialności i głupoty kogoś, kto nie szanuje życia swojego i innych. Nie wiadomo, co wydarzy się na drodze. Nikt nie zagwarantuje nam bezpiecznego dotarcia do celu, bo nie wiadomo jak i skąd na drodze mogą pojawić się nieoczekiwane przeszkody: ktoś może wtargnąć na jezdnię, niespodziewanie może zacząć padać deszcz, co spowoduje niekontrolowany poślizg, nieostrożny kierowca innego pojazdu może doprowadzić do kolizji, a co najbardziej prawdopodobne jakaś dziura w jezdni może niekorzystnie wpłynąć na przebieg jazdy. A w każdym z tych przypadków pasy są niezawodnym sprzymierzeńcem kierowcy i pasażera. Pamiętajmy o tym, bo jeśli sami nie zadbamy o swoje bezpieczeństwo, nikt nam go nie zagwarantuje.

178 słów

 


Date: 2016-01-14; view: 573


<== previous page | next page ==>
Kajakiem po jeziorze | Wizja dawnego Krakowa
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.009 sec.)