Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Kajakiem po jeziorze

 

Siedzimy z przyjacielem w kajaku, który sunie delikatnie po równej tafli jeziora. Pogoda jest wręcz idealna, ciepło, ale niezbyt upalnie. Lekki wietrzyk kołysze leciutko kajakiem, wspomagając nasze równomierne ruchy wiosłami.

Droga wiedzie przez długie, wąskie, połączone ze sobą jeziora. Ich brzegi to zbliżają się, to oddalają od siebie, tworząc różnej wielkości zatoki i półwyspy. Gdzieniegdzie widać ludzi leżących na przybrzeżnych plażach. Niektórzy opalają się, a inni zażywają przyjemności kąpieli w jeziorze. Z daleka dochodzi gwar bawiących się dzieci, których kolorowe kostiumy i kapelusze poruszają się jak motyle na łące. W tle rozciąga się gęsty i ciemny las świerkowy.

Płyniemy dalej. Jezioro zakręca wąskim paskiem wody i przewija się między wzgórzami. Las niknie nam z oczu. Ponad wodą ciągną się niewysokie, kopiaste wzgórza. Widać pojedyncze domy i zabudowania gospodarskie, a czasami całe wsie. Niekiedy spomiędzy domów wychyla się wysoka strzelista wieża kościoła. Słychać wtedy dochodzące z oddali dźwięki kościelnych dzwonów, które wiatr aż do nas przenosi po wodzie.

Obserwujemy piękno mijanych krajobrazów; świeżą zieleń traw, biel i żółć lilii wodnych oraz bogactwo barw roślin przybrzeżnych.

Na wodach jezior spotykamy różne ptaki. Pięknie wyglądają dzikie, wielkie, białe łabędzie, które powoli i z powagą przesuwają się po powierzchni wód.

169 słów

Moje ulubione zwierzę

 

Zawsze marzyłam o psie, lecz mama nie chciała o nim słyszeć.

Niedługo mamy się przenieść do nowego, dużego domu, więc mama zgodziła się wreszcie na psa. Koleżanka mojej mamy dała nam czterotygodniowego szczeniaka, którego matka była bokserką, a ojciec prawdopodobnie dogiem. Nazwaliśmy go Kleks. Jest koloru sarny, to znaczy żółtobrązowy. Ma też, jak sarna, biały zadek z dwoma „wicherkami”, wyglądającymi jak małe loczki. Pomiędzy nimi – krótko obcięty ogon.

Mój pies ma duże i mocne łapy, gruby kark oraz śmieszną mordkę. Ma nie przycięte długie uszy, które, gdy nasłuchuje, podnosi do góry. Jego oczy są otoczone czarną obwódką.

Kleks bardzo lubi wychodzić na spacery, jest żarłoczny i ciągle głodny.

Jest psem bardzo mądrym i reaguje na wiele poleceń. Mówimy na niego zdrobniale Kleksio lub Kleksik. Jest przyjaźnie nastawione do kotów i innych psów. Nie dałby skrzywdzić ani mnie, ani rodziców. Niedawno, gdy byliśmy z nim w lesie, Kleks wszedł na szkło, które leżało na ziemi i skaleczył sobie łapę. Rana była dość duża, więc martwiliśmy się wszyscy o niego. Na szczęście jest już wszystko w porządku, łapa zagoiła się.



Bardzo kocham mojego psa i nie oddałabym go za żadne skarby świata.

183 słowa

Walczymy o ekologię środowiska

 

Pod oknami bloku rósł rząd wysokich wierzb. Wśród gałęzi było mnóstwo gniazd ptaków. Piękny śpiew małych sąsiadów budził radość na ludzkich twarzach. Pewnego ranka przed dom zajechała ekipa robotników z wielkimi piłami. Zamiast śpiewu obudził mieszkańców ich złowrogi ryk. Wyraz przerażenia i oburzenia na twarzach lokatorów domu nie pozostawiał żadnych wątpliwości.

Wkrótce na chodniku przed blokiem stał tłum rozgniewanych mieszkańców. Wokół drzew utworzyli wielki krąg i nie pozwolili tknąć ani jednego z nich. Przywódca robotników próbował przekonać wzburzonych lokatorów i objaśnił im, że zarząd dzielnicy powziął zamiar wybudowania płatnego parkingu dla samochodów. Na tę wiadomość reakcja była natychmiastowa. Mieszkańcy postanowili bronić drzew pomimo gróźb władz. Został wybrany skład delegacji upoważnionej do rozmów z zarządem dzielnicy. Pan Grzyb i pani Gołąb oraz pan Błaż przedstawili bezmyślnym urzędnikom spis żądań mieszkańców. Przede wszystkim żadnego ścinania drzew, po drugie nie ma mowy o stawianiu samochodów pod oknami ich mieszkań, a po trzecie każda decyzja na temat zmian wymaga zgody mieszkańców. Już po kilku tygodniach upór mieszkańców został nagrodzony. Zarząd wycofał się ze swoich pomysłów, a wiernych przyjaciół ptaków nadal budzi ich śpiew.

179 słów

Tajemniczy pakunek

 

Po usłyszeniu dzwonka otworzył drzwi. Spostrzegł w nich niewysokiego osobnika o bezbarwnym wyglądzie, który trzymał w ręku paczkę. Bezwiednie podpisał dokument odbioru i zabrał pakunek do swojego pokoju. Tam zaciekawiony rozerwał papier i rozpakował nieoczekiwaną przesyłkę. W środku znajdowała się niewielkich rozmiarów kostka. Było to jakieś skomplikowane urządzenie elektroniczne, którego przeznaczenia nie znał. Sześcian miał czarny kolor i był zbudowany z twardego materiału. Próbował rozebrać urządzenie. Rozgorączkowany chciał znaleźć jakieś dane nadawcy, ale żadna wskazówka nie naprowadziła go na ślad ofiarodawcy. Zaintrygowany, bezskutecznie badał kawałek nieznanej materii, aż w końcu wysunął mu się z rąk i spadł na podłogę. Po uderzeniu o podłogę, kostka zaczęła się rozrastać do rozmiarów całego pokoju. Jakaś nieznana siła bezszelestnie zaczęła go wsysać do wnętrza sześcianu. Bezskutecznie usiłował się opierać. Bezlitosnego rozpędu nie wstrzymały żadne rozpaczliwe krzyki. Po chwili wszystko nagle ścichło. Znajdował się w bezruchu, jakby zawieszony w jakiejś bezkresnej pustce. Mógł się tylko domyślać, że to wnętrze kostki wessało go niepostrzeżenie. Rozpaczliwie poszukiwał jakiegoś wyjaśnienia tej sytuacji. Nagle dostrzegł rozpędzony obiekt, który bezszelestnie zbliżał się w jego kierunku. Dostrzegł, że to inny sześcian. W jego wnętrzu znajdował się on sam w chwili, kiedy z rozpromienioną twarzą odbiera od posłańca pakunek.

167 słów

 

Młodzieżowy mistrz przedsiębiorczości

 

Z niepokojem oczekiwał na rozstrzygnięcie wyników konkursu. Rozważał swoje dalsze kroki, które podejmie w zależności od werdyktu. Ale rozdyskutowani jurorzy nie spieszyli się z decyzją. Wreszcie na scenę wyszedł przedstawiciel organizatora i z rozjaśnioną twarzą ogłosił postanowienia sądu konkursowego. Po bezgranicznie długim i rozszarpującym duszę wstępie oznajmił wszem i wobec, że to właśnie on, młody gimnazjalista z niewielkiej wioski spod Andrychowa został zwycięzcą w rywalizacji o tytuł młodzieżowego mistrza przedsiębiorczości. Przez chwilę był bezgranicznie szczęśliwy. Bezsprzecznie ten tytuł mu się należał, bo nikt inny nie wymyślił tak sprytnego systemu sprzedaży usług, które można świadczyć turystom w okresie od marca do października. Za namową swojego wychowawcy zgłosił udział w konkursie. Chciał w ten sposób rozpropagować sprawny i bezpieczny sposób na wsparcie skromnego budżetu uczniowskiego. Być może z czasem uda się ten pomysł rozwinąć i udoskonalić. Niewykluczone, że stanie się podstawą dobrze prosperującego przedsiębiorstwa. Miałby wtedy szansę wspiąć się wyżej, zdobyć środki wystarczające na skończenie studiów i zmienić życie swoje i rodziców. Zawsze był rozsądnym i spokojnym chłopakiem. Rozsadzającą go energię potrafił spożytkować w bardzo konstruktywny sposób. Zamiast rozbijać się z kolegami na rowerach, albo spędzać czas na bezowocnych zajęciach postanowił zaprząc do pracy swój intelekt. Nawet się nie spodziewał, że myślenie ma taką potężną moc sprawczą.

171 słów

Obozowy apel

 

Była noc. Ciszę zakłócały tylko senne westchnienia mieszkańców namiotu. Nagle rozbudził nas ostry dźwięk trąbki. Rozespani i skonani po wczorajszych zawodach wspinaczkowych zwlekliśmy się z łóżek. W namiocie zjawił się kierownik obozu i nieznoszącym sprzeciwu głosem wydał rozkaz do natychmiastowego rozpoczęcia podchodów. Byliśmy strasznie źli. Kierownik ułożył rozkład zajęć, żeby nie pozostawić nam nawet chwili czasu na bezczynność. Najwyraźniej ani na chwilę nie chciał stracić kontroli nad grupą. Ale tym nocnym alarmem naprawdę nas zszokował. Rozzłoszczeni zbieraliśmy się przed namiotem wsuwając nogi w buty i naciągając na zmęczone grzbiety jakieś łachy. Byliśmy zziębnięci i czuliśmy się beznadziejnie. Ale nie mogliśmy zrobić mu przyjemności, więc sprężyliśmy się w sobie i ze skwaśniałymi minami ruszyliśmy w mrok nocy. O nie, nie sprawimy mu satysfakcji, choćbyśmy mieli schodzić las wszerz i wzdłuż, znajdziemy wszystkie ukryte według wskazówek przedmioty.Nad zmęczeniem i rozdrażnieniem zaczęło górować rozbawienie. Odnajdywanie ukrytych przedmiotów zaczęło nam sprawiać wielką satysfakcję. Nie wiadomo kiedy rozpoczął się wschód słońca. Zmęczeni, ale zadowoleni zjawiliśmy się nad ranem w obozie i rozsypaliśmy na środku placu wszystkie nasze zdobycze. Kiedy kierownik gratulował nam wspaniałe wykonanie zadania, poczuliśmy dumę i wzruszenie. Być może ten pomysł z podchodami nie miał nas pognębić, ale wesprzeć w pokonywaniu własnej słąbości.

174 słowa


Date: 2016-01-14; view: 523


<== previous page | next page ==>
 | Wizyta w Stanach Zjednoczonych
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.009 sec.)