Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






ADORACJA NA WIELKI CZWARTEK DLA MŁODZIEŻY

Medytacja 1. Dziś – w Wielki Czwartek, w dzień ustanowienia Eucharystii i w przeddzień złożenia Ofiary Krzyża - stajemy przed Tobą Panie Jezu i jako młodzi ludzie naszej parafii chcemy czuwać z Tobą uwięzionym, gotującym się na śmierć w ciemnicy. Przy Tobie pragniemy rozważać wielkie tajemnice naszej wiary i tu chcemy zatrzymać się nad wartością i sensem naszego życia. Jeszcze brzmią nam w uszach słowa, które właśnie dziś - w Wieczerniku - wypowiedziałeś do swoich Apostołów: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje, które za was będzie wydane.... Bierzcie i pijcie, to jest kielich Krwi mojej, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów....To czyńcie na moją pamiątkę.... A my, Panie uczestnicząc w tej cudownej przemianie pełni zdumienia wołamy: „Oto wielka Tajemnica naszej wiary”. Tak, wielka to tajemnica naszej wiary, bo w niej zawiera się tajemnica naszego odkupienia. Bo Ona z jednaj strony uprzedza Twoją śmierć, mękę i zmartwychwstanie, z drugiej obejmuje i zawiera ją w sobie. Bo EUCHARYSTIA I KRZYŻ mają wiele wspólnego. Eucharystia jest przedłużeniem Ofiary Krzyża, jakby jej kontynuacją, jej trwaniem aż do skończenia świata.
Śpiew..................................

Medytacja 2. Póki człowiek żyje na ziemi, będzie mu potrzebny Krzyż, będzie mu potrzebna Eucharystia. Nikt z ludzi bez tej Ofiary nie mógłby być zbawiony. Wiedziałeś o tym Chryste, dlatego już wcześniej powiedziałeś „A Ja pozostanę z wami po wszystkich dni, aż do skończenia świata... Nie zostawię was sierotami...". Miłość do nas nie pozwoliła Ci odejść. Dlatego te ciągle otwarte Rany, dlatego ta ciągle ociekająca Krew, dlatego to miejsce pod krzyżem zarezerwowane już nie tylko dla Jana, Twojej Matki i Marii Magdaleny, ale dla każdego z nas. Każdy się tam zmieści, nawet największy grzesznik, a może on przede wszystkim. Dlatego widok Ciała poranionego naszymi grzechami, dlatego krwawy pot spływający z czoła, dlatego te Twoje Jezu spieczone wargi, z których wciąż dobywa się wołanie: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią...” i „Wykonało się". Wykonało się i dokonuje się nadal w Eucharystii. Tu także Jezus „cierpi". Samotny, opuszczony nieraz całymi dniami i nocami, doznający oziębłości i niewdzięczności od tych, dla których tu zamieszkał. Wyszydzany za swoją nędzę i ubóstwo, opluty przez świętokradców, którzy świadomie przyjmują Go do serca w stanie grzechu śmiertelnego, narażony na zbeszczeszczenie przez złoczyńców okradających tabernakula. Nie ma zniewagi, której by Jezus nie zniósł w Sakramencie Miłości podczas tych dwóch tysięcy lat przebywania wśród nas. Tu – jak na krzyżu – Jezus cierpi i tu umiera....
Śpiew ..........................................



Medytacja 3. Dziś Panie wspominamy Twoje uwięzienie i umieszczenie w ciemnicy. My Ciebie obecnego w Eucharystii tak często zamykamy w tabernakulum, izolujemy od naszego życia osobistego, szkolnego, rodzinnego i społecznego, odbierając Ci głos w najważniejszych sprawach naszego życia. A Twój głos woła: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię".. .Twój głos, Jezus krzyczy: „Wpuśćcie Mnie do waszych domów, do waszego życia szkolnego i rodzinnego. Wpuśćcie Mnie do waszych biur i zakładów pracy - wszak sam byłem robotnikiem. Wpuśćcie Mnie do waszych szkół, przedszkoli, uniwersytetów - wszak nazwano Mnie Nauczycielem. Dajcie Mi w opiekę dzieci - wszak wołałem: „Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie, bo do takich należy królestwo niebieskie". Wpuśćcie Mnie do waszych szpitali i sanatoriów - przecież całe życie uzdrawiałem chorych, a nawet wskrzeszałem umarłych. Zaproście Mnie do waszych zabaw i rozrywek - przecież sam zalecałem Apostołom, by poszli trochę odpocząć, odprężyć się po trudach apostolskiego działania. Nie ma dziedziny życia, na której bym się nie znał, której bym nie rozumiał, w której bym nie mógł pomóc”.
Wiemy Jezu dobrze, że Tobie przede wszystkim zależy na naszym prawdziwym, trwałym szczęściu, na naszej ludzkiej godności, na statusie dziecka Bożego, na zbawieniu naszej duszy nieśmiertelnej. „Dziś, gdy głos Boży usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych". Ten głos dobywa się z tabernakulum, z miejsca „czasowego pobytu" Syna Bożego, Zbawiciela świata. To jest głos najwyższego autorytetu, najwyższej instancji, o najwyższej kompetencji. Tym głosem Jezu zachęcasz, ostrzegasz, nawołujesz, wstrząsasz sumieniami, a nawet gdy trzeba, grozisz. A wszystko po to, by ratować człowieka, by uchronić go od zguby, by przestrzec przed niebezpieczeństwem, by ocalić nasze życie wieczne. Jak matka, która widzi grożące dziecku niebezpieczeństwo, wydaje okrzyk, nie po to, by je przerazić, ale by je ratować jeszcze w ostatniej chwili. Boski Zbawicielu, spraw, byśmy usłyszeli Twój „niemy krzyk" nawołujący nas do nawrócenia, opamiętania, do wypłynięcia na głębię i poszli za głosem Dobrego Pasterza wiodącego nas na urodzajne łąki świętości i zbawienia. Jezu, nie opuszczaj nas nawet wtedy, gdy my Cię opuszczamy. Jezu, ufam Tobie. Bo Ty, choć cierpiący i cichy to
„W każdym ułamku sekundy
Jesteś...
Na horyzoncie tego co jest
i co będzie
Jesteś...
We mnie
w drugim człowieku
wokoło
jak pokarm rozsiany
po świecie
Jesteś...
aby Tobą żyć...
Dlatego, wspólnie chcemy dziękować Ci powtarzając„Dziękujemy Ci, Jezu!”
Za Twoją cichą, miłująca obecność w Eucharystii, Dziękujemy.............
Za ponawianą nieustannie, w każdym czasie i miejscu Ofiarę Krzyża............
Że umywając nogi Apostołom, nauczyłeś nas pokory..................
Że Apostołom po raz pierwszy podałeś siebie pod postaciami chleba i wina...
Że Duch Święty rękami kapłanów przemienia chleb Twoje Ciało, a wino w Najświętszą Krew...
Że nas karmisz Twym Ciałem jeżeli tego pragniemy...
Że zamieszkałeś w tabernakulum, aby być zawsze z nami...
Że pod Świętymi Postaciami odwiedzasz nas w mieszkaniach, gdy chorujemy i nie mamy siły przyjść do Ciebie...
Że w każdej Komunii dajesz nam siebie... Dziękujemy Ci, Jezu.
Śpiew................................................

Medytacja 4. Panie na progu wielkich zbawczych wydarzeń staję, Panie, wobec Obecności Twojej, twarzą w twarz wobec mojego Boga. Próbuję ogarnąć minione miesiące..., dzień za dniem przeglądam...., jak kartę za kartą.... Ciągle wyruszyłem w świat za szczęściem. Jak często zostaje mi tylko badyl z kwiatu, który miał przynieść radość. Pragnę, abyś w przebaczeniu swoim wszedł do mojego serca, na miarę moich możliwości, na miarę mojej pojemności. Staję w ciszy Twojego uwięzienia, i w niej pragnę odnaleźć i Ciebie i siebie. Dlatego zapytuję siebie:
Ile było Ciebie, Boże, w moim życiu?......
Czy nie byłeś dodatkiem do moich dni?
Czy potrafiłem przeżywać Twoją obecność?
Czy byłem z Tobą w przyjaźni w każdy czas?
Czy nie rozdzielił nas mój grzech?
Na ile miniony czas pogłębił moją miłość ku Tobie?
Czy nie zaparłem się Ciebie w swoim środowisku, w domu, na ulicy?
Czy i jak apostołowałem?
Ile Ciebie dałem ludziom?
Jak zachowywałem się wobec najbliższych?
Ile było konfliktów z mego powodu?
Czy potrafiłem je wyciszyć? Załagodzić? Wyeliminować?
Czy pamiętam o mojej rodzinie?
Czy okazuję bliskim troskę, życzliwość, miłość?
A jaka jest moja postawa wobec otoczenia?
Czy kogoś nie umniejszyłem przez osąd, lekkomyślny sąd?
Czy nie proszony potrafiłem wyjść naprzeciw drugiemu?
Czy bezinteresownie obdarowywałem dobrem?
A jak było ze mną?
Ile było w moim życiu refleksji, zadumy?
Czy zachowałem proporcję między życiem zewnętrznym i wewnętrznym?
Czy pracuję systematycznie nad rozwojem swojej osobowości?
Czy pozbyłem się głównej wady?
Czy dobrze wykorzystuję czas?
Czy jest lepiej ze mną niż przed rokiem?..............
Wracam, do Ciebie, pełen win, Jako marnotrawny syn. Bo tak często:
Nie widzą Ciebie moje oczy,
Nie słyszą Ciebie moje uszy,
A jesteś światłem w mej pomroczy
I jesteś siłą mojej duszy.
Dlatego wołam: Panie, zmiłuj się nad nami, Chryste, zmiłuj się nad nami, Panie zmiłuj się nad nami! – lub piosenka na tan temat
Śpiew..............................................

Medytacja 5. Dzisiaj, na progu tego świętego czasu, Chrystus przychodzi do Ciebie, jak kiedyś do Zacheusza i mówi: Dziś muszę zatrzymać się w twoim domu. Czy Go zaprosisz, jak tamten? Lecz, aby to nastąpiło, trzeba dokonać pojednania. Dzisiejszy człowiek potrzebuje w pierwszy rzędzie pojednania z własnym poszarpanym i pogmatwanym Ja". Następnie dopiero jest zdolny odkryć, że właśnie to jego ,ja" jest miejscem, w którym może spotkać Boga. Twarz, jaką ukazujesz światu, nie jest twoją twarzą. Usta, którymi mówisz, wygłaszają ogólniki. Rola, którą grasz w życiu, jest rolą obcą, narzuconą, wyuczoną. Jakże często twoim udziałem jest maska. Maska ćwiczona przed lustrem. I nie zdejmujesz tej maski miesiącami. Nosisz ją bez przerwy. Dlatego potrzeba ci tej chwili modlitwy, tej adoracji. Dlatego potrzeba ci Boga, abyś przynajmniej przed Nim ją zdjął i ukazał prawdziwą twarz. Ukazał prawdę o sobie, zakrytą wykształceniem, tytułami lub po prostu mniemaniem o sobie. Kim jestem naprawdę poza własnym odbiciem w lustrze? Jaka jest ukryta prawda o mojej twarzy? Tego usłyszeć się nie da wśród hałasu świata, w bełkocie własnych słów. A pojednanie ze sobą jest konieczne. Jeśli będę skłócony z własnym sumieniem, nie spotkam Boga. Odejdzie spod mojego drzewa sykomory. Kim jestem? Pytanie powraca jak bumerang. Jesteśmy często jak duże dzieci. Fascynujemy się tym, co błyszczy, co się świeci. Może to być „odlotowy" ciuch, udział w popularnym programie telewizyjnym, wymarzony model samochodu, wakacje na „Kanarach". Patrzysz na to, co masz w ręku, albo, co będziesz miał jutro. Jakże trudno jednak zobaczyć, czym będziesz za kilka, kilkanaście lat. Nastolatki snują plany, marzenia. Wybiegają hen daleko. A my? Wyrośliśmy z tych lat. Jesteśmy bardziej trzeźwi, rzeczowi. I w tym naszym krzątaniu, w tym zaganianiu stajemy się jak kura na własnym podwórku, której wystarczy kilka ziaren i grzęda w kurniku. Widzi to, co ma przed dziobem. Trudno jest jej zobaczyć daleki i piękny świat. Chyba, że czasem wlezie na grzędę lub w przypływie fantazji podskoczy na niskie drzewo.
Każdy z nas patrzy na to, co ma do zrobienia w ciągu najbliższych dni, tygodni, że sprawdzian, że kolokwium, że zdrówko, że nie wystarczy do pierwszego, że... i w tym zatroskaniu o dzisiaj zapomina się o tym, co najważniejsze, o tym, że świat nie kończy się kilka ulic dalej, o tym, że każdy z nas ma zarabiać na nieśmiertelność.
Jak idę przez życie?
Kim jestem?
Kruchą, nietrwałą trzciną. W Piśmie Świętym porównany do trawy, która kwitnie zielona o poranku, a wieczorem skoszona usycha. Życie jest bardziej kruche niż szkło. Wcale nie jest powiedziane, że musisz odejść, gdy uregulujesz już wszystkie swoje sprawy, gdy wszystko załatwisz.
Możesz odejść rankiem, jak pewien człowiek, który sznurował pantofel, drugi wypadł mu z martwych rąk. Możesz odejść w trakcie załatwiania spraw, jak pracownik odwołany do telefonu na chwilę. Możesz wyjechać autem, aby nie wrócić. Wśród tego rozchwiania, niepewności, kruchości ludzkiej egzystencji staje Pan. Proponuje - nieprzemijalność, skarb nie-utracalny. Czy odpowiem na Jego propozycję?
Kim jestem?
W każdym z nas bezustannie ścierają się ze sobą dobro i zło. Dwie siły rozdzierają i mnie, i ciebie. Czasami ogarnia cię przypływ refleksji, przypływ samego Jezusa i szepczesz:
Stworzyłeś mnie, Panie, dla siebie,
I niespokojne serce moje,
Dopóki nie spocznie w Tobie.
Innym razem odczuwasz zsuwanie się po równi pochyłej ku złu. Z goryczą rozważasz ze świętym Pawłem:
„Łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre,
Ale wykonać - nie.
Nie czynię bowiem dobra, którego chcę,
Ale czynię zło, którego nie chcę" (Rz 7,18-19).
To rozdarcie jest bolesne. Jak wiele ono kosztuje. Ile trzeba się naszarpać. Wlecze się ono od dawna, od początku dziejów.
Kiedy niepomyślnie wypadła rajska próba wolności. Ty i ja - spadkobiercy tamtej Adamowej przegranej ponosimy jej konsekwencje.
To rozdarcie rzuca nami, jak szalupą na wzburzonych falach. To rozdarcie wynosi na mieliznę. Chcielibyśmy, aby ono samo było już wystarczającym usprawiedliwieniem dla naszej miernoty. I chociaż życie ludzkie pozostaje zawsze niedoskonałe, trzeba powiedzieć „tak" naszej ograniczoności, naszej małości; byle nie traktować tego jako taniej wymówki dla własnej wygody, dla uchylania się od własnej odpowiedzialności.
W tym pęknięciu wewnętrznego człowieka, w tej szczelinie, której nie można zasypać, nad którą nie można przeprowadzić nikogo z ludzi - zaczyna się samotność. Nie wypełni jej żadne z ludzkich szczęść - ani przyjaźń, ani praca, ani miłość, nic.
Trzeba, abyś zrozumiał, że w tym twoim pęknięciu dopiero stajesz się sobą. Niepodobny do nikogo i niepowtarzalny.
Jesteś jedynym i niepowtarzalnym.
Drugiego wydania nie będzie.
Bóg nie lubi roboty seryjnej.
Jeśli jak grotołaz opuścisz się w głębię, za którymś występem, za jakąś niewiadomą spotkasz Jego - Twojego Boga. I okaże się, że szedł wciąż krok w krok z tobą, że był wśród twojej pustyni, wśród twoich burz.
Nie odchodził nawet, gdy upadłeś.
On nieskończony Dar - przychodzi napełnić moją nieskończoną przepaść.
On odwieczny spokój - przychodzi napełnić mój wewnętrzny hałas.
On miłość - przychodzi wypełnić moją samotność.
On odwieczna harmonia - przychodzi naprawić rozdarcie, połatać moją duszę.
Dzisiejszy człowiek potrzebuje w pierwszym rzędzie pojednania z własnym, poszarpanym Ja". Następnie dopiero jest zdolny odkryć, że właśnie to ,ja" jest miejscem, w którym można spotkać Boga.
Inaczej staje się opuszczonym domem, z którego wyprowadził się Lokator. Wnętrze ludzkie domaga się Boga, krzyczy o Jego obecność.
Bóg wiedząc o naszej słabości, patrząc, jak jesteśmy kołysani wśród wielu słów, wśród pluralizmu idei, patrząc, jak przekreślamy samych siebie w niedojrzałych decyzjach, wyborach, widząc naszą ograniczoność, oczekuje dostrzeżenia przez nas prawdy o nas samych.
Przychodzi, aby przebaczyć, aby umocnić, abyśmy umieli przekroczyć samych siebie.
Przychodzi, abyśmy nie zatrzymali się w połowie drogi.
„Panie,
Boże mój.
Naucz serce moje,
Gdzie i jak może Cię szukać,
Gdzie i jak może Cię znaleźć.
Panie,
Jeśli nie ma Ciebie we mnie,
Jeśli jesteś tam nieobecny,
Gdzie Ciebie będę szukał?
Panie,
Boże mój,
Nigdy Cię nie widziałem,
Nigdy nie poznałem Twojej twarzy.
Co ma uczynić twój sługa,
Spragniony miłości,
Odsunięty od Twego Oblicza?” (św. Anzelm)
Śpiew.........................................................

Medytacja 6. My młodzi przychodzimy do Ciebie, Panie, Udziel nam przebaczenia, Nie dlatego, że jesteśmy dobrzy, Lecz dlatego, że jesteś Bogiem miłosiernym. Grzech - to nie tylko złamanie jakiegoś Boskiego prawa,
To także - sposób życia.
Popatrzmy na nie. Zrewidujmy naszą postawę i naszą motywację. Noszę tak dobrze zaryglowane serce.
A Ty Boże, Wychodzisz w nocy na czaty, Przychodzisz do moich drzwi, Aby je otworzyć mocą Twej miłości.
Przepraszam, że czyniłem człowieka, pracę lub pieniądze ważniejszymi od Ciebie.
Przepraszam, Że nie znajdowałem czasu na modlitwę, Że nie modliłem się za rodzinę.
Przepraszam, Że byłem nieobecny na Mszy świętej, Że uczestniczyłem w niej połowicznie. Przepraszam, Za spłycenie sensu wiary.
Przepraszam, Że nie znalazłem czasu na lepsze zrozumienie Pisma Świętego.
Przepraszam, Że nie przychodziłem z pomocą kościołowi, Że nie kochałem go, a nawet krytykowałem.
Przepraszam, Że nie siałem nadziei wśród smutnych ludzi. Przepraszam,
Że nie próbowałem obdarzać innych dobrem. Przepraszam,
Że nie przebaczyłem, kiedy była potrzeba. Przepraszam,
Ze nie pracowałem uczciwie i solidnie. Przepraszam,
Że źle wykorzystywałem swój czas. Przepraszam,
Ze nie stawałem się bardziej kompetentny w sprawach, które powinienem znać. Przepraszam.
Kim jestem przed Tobą? Panie? Niczym,
Jeśli widzę swój grzech. Wszystkim,
Jeśli widzę Twoją miłość. Stwórco i Zbawco,
Wszystko, co mam. Ty mi dałeś. Wybacz,
Że otrzymane o Ciebie dary nie owocują, jakbyś tego oczekiwał. Proszę Cię,
Daj mi jeszcze jedną szansę. Tyś przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło. Wstąp
Dziś do mnie, Jak wstąpiłeś do domu Zacheusza.
Śpiew............................

Medytacja 8. Na autostradę świata wejść nie jest trudno. Spotkasz tam wielu: nieuczciwych, obłudnych, samolubnych, karierowiczów, drani. Uważają, że z życia, jak cytryny, trzeba wycisnąć wszystko, co się da. Inni nawet gotowi są iść za Chrystusem, jak w filmie Piłat i inni, tylko żeby krzyż był na kółkach.
Przechodzący do nas Chrystus powiada: „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony" (por. J 10,9). Jestem drogą, aby idąc nią uchwycić najistotniejszą treść życia.
Kim ty jesteś?
W którym kierunku zmierzasz? Aby „mieć", czy aby „być"?
Jesteś jedynym świadomym pasażerem na okręcie zwanym „ziemią". Droga, jaką wybierasz, jest wąska. To droga daleko poza życie, poza czas. U jej końca - Chrystus. Czy w swoich wyborach bierzesz po uwagę i to, co On do ciebie mówi?
Chodziłeś tyle lat na katechezę, co z tego zostało? Fragmenty wybrane i nie najważniejsze.
Przyjmowałeś tyle lat Chrystusa w sakramentach, do Chrystusa we Mszy świętej. Na ile stałeś się Jego wiernym przyjacielem?
Kim jesteś? Tym, który szuka? Tym, który znalazł?
Czy tym, który przestał poszukiwać?
Kim jesteś?
„Jezus wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i wyprowadził ich samych na górę wysoką, osobno" (Mk 9,1).
W ciszy najlepiej zobaczyć swoje sprawy.
Osobno - znaczy zostawić ludzi, nawet tych obok.
Osobno - znaczy zapomnieć dzisiaj i tutaj o jutrzejszych obowiązkach.
Osobno - znaczy pomęczyć się osobiście, bez towarzystwa, ruszyć w daleką drogę aż do samego siebie. Czy często
tam chodzisz? Czy często odwiedzasz siebie w swojej głębi?
Może zarosłeś. Zawaliło się w tobie wiele spraw jak w lesie drzewa. I zdążasz, i biegniesz pozornie.
Może robisz krótkie wycieczki do siebie samego, bo na długie nie masz czasu lub po prostu nie cierpisz tych wewnętrznych podroży, nie znosisz odkrywania własnego wnętrza nawet przed sobą - ponieważ droga w tobie ciemna, trudna, pełna bólu i łez.
W tym wszystkim co robisz, w tym wszystkim, czym żyjesz - dokąd zmierzasz - patrz z góry. Z tego miejsca widać lepiej, co ważne, a co nie.
Co jest najważniejsze? Czy tylko, aby się urządzić? Czy, aby zabłysnąć?
Jesteś nastawiony, aby w życiu „brać" czy „dawać"? Co zamierzasz? Dokąd idziesz?
Nastały głupie czasy. Każdy leci, biegnie, aby zarobić. Wszystkim wciąż mało. Jak masz rower, marzysz o motorowerze. Kto ma motorower, chciałby mieć motocykl. Kiedy jeździ motocyklem marzy o „maluchu", gdy go ma, pragnie mieć mercedesa lub dwa. Wszyscy zbierają do swoich kryjówek, jak chomiki. Chcą nasycić się.
Zobacz. Dzisiaj prawie każdy nastawiony jest, aby „mieć": „mieć konto, „mieć chatę", „mieć daczę", „mieć zielone", „mieć plecy", „mieć boki", „mieć". Dla tego jednego słowa ludzie gotowi oddać swoje zdrowie, gotowi na zawał, gotowi zostawiać całymi dniami pusty dom. Gotowi zapomnieć o miłości, o dzieciach, o tym, co ważniejsze.
Ciebie także chcą „mieć" dla siebie. „Mieć" przyjaciela „mieć dziewczynę", jak gdyby człowiek mógł być własnością drugiego człowieka. „Mieć"- magiczne niemal słowo!
Wszyscy odmieniają ten wyraz we wszystkich możliwych przypadkach. Jawi im się we śnie i na jawie.
Czy i ty wpadłeś w ten prąd?
Poddałeś się tej fali?
Może z tą myślą „mieć" planujesz studia?
W którymś momencie tego chomikowania możesz się załamać, może stwierdzisz, że „mieć" to blef, że wszystkiego „mieć" się nie da, że to jest dobre dla krótkowidzów, że tym nie nasycisz własnego serca.
Dzisiejszy świat zapatrzył się w pospolitą drobnicę życia. Fascynuje się jednym słowem. To jedyne - według niego. Jedyna prawdziwa rzeczywistość... Ale czy przez całe życie ludzkie można się podniecać widokiem półmiska?
Czy przez całe życie ludzkie można się podniecać zakupami w supermarkecie, ciuchami, marką samochodu?
Czy to ma cię nasycić?
Napełnić do końca?
Przecież obok „mieć" ważne jest „być": „być" człowiekiem, „być" chrześcijaninem, „być gotowym do stawania przed Bogiem, twarzą w twarz.
Droga, aby „mieć", droga prowadząca do Boga jest drogą wąską. My jako ludzie nowocześni, chcielibyśmy mieć wiele dróg do Pana, dróg szerokich, według własnego uznania, własnego wyboru.
A jednak On sam przypomina: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna jest droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy j ą znaj duj ą!" (Mt 7,13-14).

Chrystus nie dzielił ludzi na tych z dyplomem i bez, na bogatych i biednych. Dzielił ludzi na tych, którzy wybierają szeroką drogę, ku zgubie, lub wąską, czyli aby „być" tutaj albo tam.
Którą z tych dróg idziesz? Którą wybierasz na resztę swoich lat?
Kim jesteś?
W którym kierunku zmierzasz - aby „mieć", czy aby „być". Jesteś tym samym:
Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka, Bogiem Jakuba, Bogiem Mojżesza Bogiem, przed którym stoję.
Wybrałeś moje miejsce przed założeniem świata, Powołałeś mnie w łonie matki. Określiłeś, zanim zaistniałem.
Wiem, że wołasz mnie po imieniu, jak Mojżesza. Dokąd mam pójść?
Gdzie odnajdę Ciebie?
Gdzie odnajdę swoje ludzkie szczęście?
Mów, bo sługa Twój słucha.
Panie, stań się moim światłem
Abym przejrzał – Bo -
„W codziennej gonitwie
zapominam o Tobie.
Niekiedy dostrzegam Cię
niby przez mgłę...
zepchniętego
na margines mojego życia.
Patrzę na Ciebie przez pryzmat:
- osobistego dobra
- doraźnego zysku
- urządzenia się w życiu
- tysiąca spraw i problemów nie cierpiących zwłoki.
Ty czekasz... Ty idziesz za mną:
- bezinteresownie
- cierpliwie
- znoszący zwłokę...
- oczekujący chwili, abym przejrzał jak ewangeliczny ślepiec i wreszcie dostrzegł:
Ciebie, Chryste!”

„Niech Światło
Twej łaski
- jak słońce -
swym żarem w samo południe
dosięgnie mnie
Panie...
Niech skruszy
myśli
co cieniem się kładą
przede mną...
Chcę iść drogą jasną
do Ciebie
bez trwogi o jutro
pomny Twych słów:
co wyrzekłeś:
Jam Alfa i Omega
Początkiem i Kresem...
(o. B. S. Zima „O Światło proszę”)

 


Date: 2016-01-14; view: 890


<== previous page | next page ==>
BVP : Bureau de vérification de la publicité | ADORACJA NA WIELKI CZWARTEK DLA MŁODZIEŻY
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.013 sec.)