Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Maja – poniedziałek 24 page

- Przemyślałaś sprawę? - zapytał. W jego głosie sły­szała skrywaną agresję.

- Tylko po to przyszedłeś? - wysyczała. - Jeśli tylko po to, żebym wzięła na siebie kolejny przekręt, nic z tego.

- O, mamusia dziś nie w humorze - zakpił.

-Co ty sobie wyobrażasz!-podniosła głos. - Zniszczyłeś mój wóz. Śledzisz mnie. Sądzisz, że uda ci się mnie nastra­szyć? Może naślesz na mnie swoich kolegów z mafii?

- Ty naprawdę jesteś nienormalna - odparł Niki z kon­trolowanym spokojem. Każde słowo wypowiadał z namasz­czeniem, uśmiechając się pogardliwie. Po czym z udawa­ną słodyczą zwrócił się do syna: - Mamusi się pogorszyło. Musimy ją oddać na leczenie.

- Ty parszywy draniu. Ty s... - z trudem powstrzy­mała się, by nie nazwać dosadniej. Cała się trzęsła. Synek w jej ramionach wybuchnął płaczem. Zaczęła go uspokajać.

- Już dobrze. Dobrze. Przepraszam.

- I co narobiłaś, idiotko - wycedził przez zęby Niki.

- Zawsze go zdenerwujesz. Idziemy. Babcia się tobą zaj­mie.

Wyrwał syna z jej objęć.

- Mama! Mama! - krzyczał rozpaczliwie chłopiec.

- Ja nie chcę tam iść. Chcę zostać z mamą.

- Zostaw go, ty skurwielu. To moje dziecko! Jak mo­żesz!

Ale mąż jej nie słuchał. Złapał chłopca w pasie i choć dzie­ciak wierzgał nogami i płakał, odwrócił się i wyszedł z gabi­netu. Weronika rzuciła się do drzwi. Gotowa była uderzyć męża czymś ciężkim. Gdyby nie miał w rękach ich syna, prawdopodobnie wymierzyłaby do niego ze swojego gloc- ka i nie zawahałaby się nacisnąć spustu. W tym momencie chciała tylko, by nie żył. Przepełniała ją wściekłość. Pokonała ją jednak w sobie. Podbiegła do syna, ucałowała go w czoło i powiedziała szeptem, choć serce jej pękało.

- Syneczku, wkrótce się zobaczymy. Obiecuję! Nie płacz, już dobrze.

Wróciła do gabinetu, osunęła się bezwładnie na podło­gę i płakała bezgłośnie, nasłuchując, jak stukot kroków się oddala. Kiedy całkiem ucichły, nie była już w stanie się po­wstrzymywać. Leżała na podłodze i wyła z rozpaczy. Chciała umrzeć. Nie była w stanie nic zrobić. Nic. Dziecko wreszcie uwierzy ojcu, że ona jest wariatką. Przecież Niki nigdy nie krzyczy. To jej zdarza się podnieść głos. Chłopiec nie rozu­mie, dlaczego ona się tak zachowuje. Jak ma mu wyjaśnić, że to oznaka kompletnej bezsilności. Ze jest zakładniczką jego ojca. A on przecież kocha swojego tatę. Gdyby zaczęła źle mówić o ojcu, znienawidziłby ją. Czuła się jak w potrza­sku, jakby miała ręce w imadle i nie mogła zrobić żadnego ruchu. Kiedy brakowało już sił, by płakać, poczuła wresz­cie pragnienie zemsty. Przepełniała ją nienawiść. Za każdym razem, kiedy sytuacja się powtarzała, planowała, że które­goś dnia po prostu porwie syna i zniknie. Niki nigdy jej nie znajdzie. To nic, że jej mąż Wiktor Nikitorowicz, znany w światku przestępczym jako „Cwany Niki”, jest nadwor­nym obrońcą wszystkich pluskiew i larw, których ona jako prokurator próbuje wsadzić za kratki.



Dziś jednak przeszedł samego siebie. Spotkanie z syn­kiem trwało może ze trzy minuty. Wiedziała, po co to zro­bił :- by cierpiała. Pokazywał jej w ten sposób, że wciąż ma ją w garści. I Weronika nigdy nie odważy się donieść o oszu­stwie bankowym, którego jej mąż kiedyś dokonał przy po­mocy gangu „Windykatora”. Choć już nie była jego żoną, nie miało to znaczenia. Na stosownych dokumentach widniały nazwiska ich obojga. To oznaczało, że musiałaby wziąć po­łowę odpowiedzialności za przekręt na siebie. Nie to ją jed­nak powstrzymywało, tylko groźba utraty syna. Niki stra­szył ją, że nigdy więcej nie zobaczy Tomka. Dlatego godziła się na wszystkie jego warunki. Wiedziała, że jest obserwo­wana przez jakichś dziwnych typów. Jedyne, co mogła zro­bić, to być czujną. Postarała się o pozwolenie na broń i re­gularnie bywała na strzelnicy.

- Co za podły skurwiel - podniosła głowę. - Skoro nie zadziałało zastraszenie jej przez uszkodzenie jej wozu, wytoczy! najcięższe działa. Ich syna. Zagrał dzieckiem bez skrupułów. Jak zabawką.

 

***

Meyer wsiadł do auta i ruszył do domu. Obiecał Szersze­niowi wykonać analizę wiarygodności zeznań Poloczka. Najpierw postanowił spisać wszystko „na gorąco”, tak jak sły­szał. Potem w oddzielnym pliku zaznaczał swoje uwagi i suge­stie. Na koniec stawiał pytania. Potem wszystko konfrontował z resztą materiału dowodowego lub informacjami zebranymi osobiście. Wiedział, że tego procesu nie da się przyśpieszyć. Te trzy różne analizy były mu potrzebne, by poukładać my­śli i ustalić priorytety. Wiedział też z doświadczenia, że po zakończeniu pracy wnioski nasuną się same.

 

 


Date: 2016-01-05; view: 564


<== previous page | next page ==>
Maja – poniedziałek 23 page | Ekspertyza pierwsza 1 page
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.008 sec.)