Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Wywiad autorki z samą sobą o przypuszczalnej historii

Minęło dziesięć lat. Czarnobyl stał się już metaforą, symbolem. Nawet historią. Napisano dziesiątki książek, nakręcono tysiące metrów taśmy. Wyobrażamy sobie, że o Czarnobylu wiemy wszystko: fakty, nazwy, liczby. Cóż można dodać? Może to naturalne, że ludzie chcą zapomnieć? Czarnobyl, wmawiamy sobie, jest za nami. O czym jest ta książka? Dlaczego ją napisałam?

To książka nie o Czarnobylu, lecz o świecie Czarnobyla. Przede wszystkim o tym, o czym wiemy mało albo wręcz nie wiemy. Historia przypuszczalna, tak bym ją nazwała. Nie interesowało mnie samo wydarzenie: co się stało w tę noc w elektrowni i kto temu winien, jakie podjęto decyzje, ile ton piachu i betonu wykorzystano, żeby usypać sarkofag nad szatańską dziurą. Interesowały mnie odczucia ludzi wypchniętych w niewiadomą. W tajemnicę. Czarnobyl to tajemnica, którą przyjdzie nam zgłębić. Możliwe że to zadanie na XXI wiek. Jego jeszcze nie rozwiązany wzór. Tego, co człowiek nauczył się, odgadł, odkrył w samym sobie. W swoim stosunku do świata. Rekonstrukcja odczuć, a nie wydarzeń.

Jeśli wcześniej, kiedy pisałam książki, wgłębiałam się w cierpienia innych, to teraz sama jestem świadkiem, jak wszyscy. Moje życie to część tutejszych wydarzeń, wszak tu żyję. Na czarnobylskiej ziemi. W małej Białorusi, o której wcześniej świat prawie nie słyszał. W kraju, o którym teraz mówią, że to nie ziemia, lecz czarnobylskie laboratorium, a Białorusini – czarnobylski naród. Czarnobyl stał się naszym domem, narodową powinnością. Nie mogłam nie napisać tej książki.

Cóż to takiego – Czarnobyl? Gigantyczna katastrofa technologiczna, nieporównywalna z niczym, co zdarzyło się wcześniej?

To więcej niż katastrofa. Najwyższy czas, aby umieścić Czarnobyl w rzędzie najnowszych kataklizmów. Ale przeszkadzają nam go przemyśleć. Cały czas idziemy w fałszywym kierunku. Dotychczasowe doświadczenie jest niedostateczne. Po Czarnobylu żyjemy w innym świecie, poprzedniego już nie ma. Ale człowiek nie chce o tym myśleć, nawet zastanowić się nie chce. Zastygł w popłochu.

Nieraz słyszałam od rozmówców podobne wyznania: „brak słów, żeby wyrazić, co zobaczyłam i przeżyłam”, „w żadnej książce o tym nie czytałem ani nic takiego w kinie nie widziałem”, „wcześniej nikt mi o niczym podobnym nie opowiadał”. Choć zwierzenia te powtarzały się, świadomie nie wyrzucałam ich z książki. I spotka się w niej wiele powtórek. Zostawiam je, nie wykreślam ich. Nie tylko z powodu wiarygodności, „nie upiększonej prawdy”, wydaje mi się, że dodatkowo odzwierciedlają nadzwyczajność tego, co się dzieje. Wszystko należy wpierw oznaczyć, wymówić na głos. Zdarzyło się coś, do czego nie mieliśmy jeszcze ani wyobraźni, ani analogii, ani doświadczenia, do czego nie były przystosowane ni nasze oko, ni ucho, nawet nasz słownik się nie nadaje. Wszystkie instrumenty wewnętrzne są nastrojone, żeby zobaczyć, usłyszeć albo dotknąć. Nic z tego nie było możliwe. Żeby to pojąć, człowiek musi wyjść poza samego siebie. Zaczęła się nowa historia odczuć.



Ale człowiek i wydarzenie nie zawsze stanowią jedno.

Szukałam człowieka poszukującego. Pozostawionego z tym sam na sam. Zastanawiającego się. Trzy lata jeździłam i pytałam: pracowników elektrowni, uczonych, byłych działaczy partyjnych, medyków, żołnierzy, przesiedleńców, tutejszych[10]. Ludzi różnych profesji, służb, pokoleń i temperamentów. Wierzących i ateistów. Wieśniaków i intelektualistów. Czarnobyl jest zasadniczą treścią ich świata. Wszystko, co wewnątrz i wokół, odeszło od nich. Nie tylko ziemia i woda, cały ich czas.

Wydarzenie opowiedziane przez jednego człowieka to jego los, przez wielu ludzi – to już historia. Bardzo trudno jest pomieścić dwie prawdy: osobistą i ogólną. A dzisiejszy człowiek jest na przełomie epok. Zeszły się dwa kataklizmy: społeczny – na naszych oczach tonie ogromny socjalistyczny kontynent, i kosmiczny – Czarnobyl. Dwa globalne wybuchy. Pierwszy – bliższy, zrozumiały. Ludzie są zajęci codziennością, bytem: za co coś kupić? Dokąd pojechać? W co wierzyć? Z jakim hasłem politycznym wyruszyć? To przeżywają wszyscy i każdy. A o Czarnobylu chcieliby zapomnieć. Najpierw mieli nadzieję go przezwyciężyć, ale pojąwszy daremność prób, zamilkli. Trudno bronić się przed tym, czego się nie zna. Czarnobyl przemieścił nas z jednego czasu w drugi. Przed nami rzeczywistość nowa dla wszystkich.

Ale o czymkolwiek człowiek mówi, siłą rzeczy obnaża i siebie. Jacy więc z nas ludzie? Nasza historia – to dzieje cierpień. Cierpienie – to nasza ucieczka. Nasz kult. Jesteśmy nim zahipnotyzowani. A chciałoby się powiedzieć i o czymś innym – o sensie człowieczego życia, naszego istnienia na ziemi.

Jeździłam, rozmawiałam, zapisywałam. Ci ludzie pierwsi... zobaczyli to, co my tylko podejrzewamy. Co dla wszystkich jeszcze tajne. O tym niech sami opowiedzą.

Nieraz wydawało mi się, że zapisuję przyszłość.

ROZDZIAŁ I

Ziemia martwych

Monolog o tym, o czym ludzie sobie przypominają

Nie chcę, żeby ktoś, poza mną, wiedział, czego doświadczyłem. Pragnę się odkryć, ale obnażony czuję się jeszcze gorzej. U Tołstoja Pierre Biezuchow tak był doświadczony przez wojnę, iż sądził, że zmienił się na zawsze. A mija jakiś czas, a on mówi: „Nadal będę rugać stangreta, nadal będę klął”.

O czym teraz ludzie sobie przypominają? Żeby dochodzić prawdy? Sprawiedliwości? Uwolnić się i zapomnieć? Pojmują, że stali się uczestnikami wydarzeń? Nie! Szukają obrony w przeszłości. A wspomnienia – rzecz krucha, efemeryczna. To nie wiedza, to domysł człowieka o sobie, zaledwie przeczucie. Ryłem w pamięci i przypomniałem sobie: wszystko, co najstraszniejsze, działo się w dzieciństwie. Wojna. I to, co po niej.

Pamiętam, jak bawiliśmy się w „tatę i mamę”. Rozbieraliśmy smarkaczy i kładli jedno na drugie. To były pierwsze dzieci urodzone po wojnie. W czasie wojny wiele dzieci zginęło. O urodzonych po niej cała wieś wiedziała więc wszystko – jakie słowa już umieją, kiedy które zaczęło chodzić. Tak czekaliśmy na życie! Zabawa w „tatę i mamę”. Chcieliśmy zobaczyć, jak zaczyna się życie. Mieliśmy po osiem-dziesięć lat.

Widziałem, jak kobieta się zabija. W krzakach nad rzeką cegłą waliła się w głowę. Była w ciąży z policajem, cała wieś go nienawidziła. Jako dziecko widziałem, jak rodzą się kocięta. Pomagałem matce wyciągać cielaka z krowy, wodziłem do knura świnię. Pamiętam, jak przywieźli zabitego ojca, w zrobionym przez mamę swetrze. Zginął od kulomiotu albo automatu, bo krwawe kawałki wyłaziły. Leżał na łóżku. Pogrzebano go przed domem, w grządkach buraczanych. Bój, na drodze zabite konie i ludzie.

To zakazane wspomnienia. Nie mówiłem o nich. Wspominałem śmierć jak poród. Miałem jednakie uczucia, kiedy z krowy wyłaniał się cielak, na świat wychodziły kocięta i kiedy kobieta zabijała się w krzakach. Poród i śmierć wydawały mi się jednym i tym samym. Ledwie przypomnę to sobie, zapadam się w koszmar.

Pamiętam jeszcze, jak nas, malców, kobiety brały ze sobą do łaźni. Wszystkim, mojej matce też, wypadały macice (już to rozumieliśmy), podwiązywały je szmatami. Macice opuszczały się od ciężkiej pracy. Mężczyźni na froncie, w partyzantce. Koni nie było. Kobiety ciągnęły pługi. Orały pola kołchozowe. Kiedy wyrosłem i zdarzyło mi się zbliżyć do kobiety, pamiętałem, com widział w łaźni.

Chciałem zapomnieć. Zapominałem. Myślałem, że najstraszniejsze mam za sobą. I oto pojechałem do czarnobylskiej zony[11]. Wiele razy już tam byłem. I tam pojąłem, że się nie obroniłem. Rozsypuję się. Przeszłość już mnie nie obroni.

Piotr S., psycholog


Date: 2016-01-05; view: 676


<== previous page | next page ==>
Samotny głos człowieczy | Monolog o tym, o czym można pogadać z żywymi i z martwymi
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.007 sec.)