Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Nie podejrzewając podstępu, Twardowski zebrał się w drogę, wsiadł do kolasy i pojechał.

Dziwił się, że konie szły całą noc jak smoki nie popasając ani razu. Ale nie domyślił się, że to czart przybrał postać podróżnego, żeby go zmylić i powieźć na zatracenie.

Kiedy nazajutrz Twardowski wysiadł wieczorem z kolasy i wszedł do gospody, przed którą się zatrzymali, stado kruków, puchaczy i sów obsiadło z wrzaskiem dach, a dworzanin w jednej chwili przedzierzgnął się z powrotem w diabła.

Twardowski poznał go teraz. Czart miał na sobie niemiecki frak z kamizelką długą, aż na brzuch, krótkie obcisłe spodnie, trój-graniasty kapelusz i trzewiki ze wstążkami i sprzączkami. Jednak spod kapelusza wystawały rogi, a pazury z trzewika.

Diabeł zakrzyknął z triumfem:

Ha, ha, mam cię nareszcie! Ta karczma Rzym się nazywa! Twardowski pochwycił na ręce dziecko karczmarki leżące w kolebce. Chciał się w ten sposób obronić — wiedział, że szatan nie ma dostępu do bezgrzesznego dziecięcia.

Ale diabeł spoważniał nagle i powiedział:

— Mości Twardowski! Dałeś słowo, a yerbum nobile debet esse stabile.

To znaczy po łacinie, że słowo szlachcica powinno być niezłomne. Jak widzicie, był to diabeł uczony.

Opamiętał się Twardowski. Odłożył dziecko do kołyski i rzekł:

Choć wziąłeś mnie podstępem, masz mnie, mości czarcie!

Diabeł porwał czarnoksiężnika i uniósł w przestworza.

Rozległ się radosny wrzask złego ptactwa na dachu, ale do uszu Twardowskiego dolatywał z coraz większej dali, bo czart niósł go wciąż wyżej i wyżej nad ziemią.

Karczma wyglądała w dole jak muszka, Twardowskiego owiewały wysokie wichry podchmurne. Przypomniał sobie swoje przeszłe życie i ogarnął go straszliwy żal. Teraz już nie ma ratunku, nie pomogą żadne zaklęcia i ezary! Wyrzekł się Boga, zapisał duszę czartu i czart unosi go do piekła.

Wtem przypomniał sobie lata dziecinne, pacierz z matką odmawiany i kantyczki, które układał na cześć Matki Boskiej. I nagle czarnoksiężnik w szponach diabła zanucił gdzieś pod chmurami:

Przybądź nam, miłościwa Pani, ku pomocy, A wyrwij nas z czartowskiej nieprzyjaciół mocy...

Chmura opadając ku ziemi zaniosła ten głos pasterzom, którzy strzegli nocą swoich trzód na pastwisku.

W tej samej chwili rozległ się w górze okrzyk diabelski pełen wściekłości — i całe niebo zaległa cisza.



Twardowski poczuł, że już nie leci dalej i że nikt go nie trzyma. Dookoła widział srebrzyste światło księżyca.

Usłyszał głos niebieski:

Zostaniesz tak zawieszony aż do dnia sądnego.

Odtąd w pogodne noce, kiedy jest pełnia księżyca widzimy na nim zarys postaci mistrza Twardowskiego. Uczeń jest razem z nim, bo jak zwykle uczepił się jego buta, kiedy Twardowski wyjeżdżał przed wiekami w swą ostatnią podróż i diabeł uniósł pająka razem z Twardowskim na księżyc. Od czasu do czasu uczeń spuszcza się na nitce pajęczej nisko, niziutko nad ziemię. Podgląda i nadsłuchuje, co się u nas dzieje. Potem wraca na księżyc i opowiada swemu nauczycielowi nowinki, żeby mu się nie przykrzyło.

Na ziemi zostały gadki o Twardowskim, zostały także niektóre pamiątki. Jest na Krzemionkach krakowskich skalna rozpadlina zwana „szkołą Twardowskiego", stoi Sokola Skała pod Ojcowem, istnieją zasypane piaskiem kopalnie pod Olkuszem, z których srebro dawno wybrano.

Kruszcowe zwierciadło do wywoływania duchów zawieszono po śmierci czarnoksiężnika w skarbcu kościoła w Węgrowie na Podlasiu. Chociaż jest ono w dole pęknięte i nie wiadomo, czy by się jeszcze coś w nim ukazało, umieszczono je tak wysoko, żeby ludzie nie mogli do niego zaglądać.

Najdziwniejsze były losy czarodziejskiej księgi, w której mistrz Twardowski spisał na pergaminie całą swoją wiedzę. Nazywano ją po łacinie ,,liber magnus", to znaczy wielka księga. Po zniknięciu Twardowskiego oddano ją podobno królowi, żeby rozporządził nią, jak uzna za słuszne. Szkoda było ją spalić, ale nie należało dać jej do rąk byle komu, żeby nie uczyć ludzi czarów i wywoływania diabłów.

W dawnych kronikach zanotowano, że król Zygmunt August zapisał księgę jezuitom wileńskim. Otóż zdarzyło się, że pomocnik przełożonego nad tamtejszym księgozbiorem jezuickim, ksiądz Daniel Butwił, w kilkadziesiąt lat później zaczął czytać ową księgę, by się przekonać, co też czarnoksiężnik tam napisał.

Wtem rozległ się dookoła niego w książnicy piekielny zgiełk i łoskot. Zleciała się ciżba złych duchów, a ksiądz ledwo wymknął się z izby. Spędził noc bezsennie. Z samego rana poprosił innych księży, żeby z nim razem weszli do książnicy. Ale książki Twardowskiego już tam nie znaleźli, pewno ją czarty porwały.

Pewien pamiętnikarz pisze jednak, że widział ją później w książnicy Akademii Krakowskiej i że była to wielka księga na łańcuchach przykuta i kamieniami dla bezpieczeństwa przywalona. Mimo to stamtąd też zniknęła i nie wiadomo, co się z nią stało.

DLACZEGO WODA MORSKA JEST SŁONA


Date: 2016-01-03; view: 671


<== previous page | next page ==>
W trumnie na posłaniu z kwitnących fiołków i macierzanki leżało maleńkie niemowlę... | Daleko nad morzem żyli dwaj bracia, jeden bogaty, a drugi biedny
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.006 sec.)