Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Idzie, a idzie przez kraje niezmierzone. Mijają dnie za dniami, miesiące za miesiącami, kłębek wciąż się toczy.

Przytoczył się wreszcie nad ogromne jezioro. Pośrodku jeziora zieleniła się piękna wyspa. Przewoźnik zapatrzył się na nią, naraz spostrzegł, że jakaś łódka się zbliża. Przybiła do brzegu i wysiadł z niej staruszek z białą brodą, ten sam, co to kiedyś podarował przewoźnikowi kieskę złotosypkę i wędkę samołówkę. Uradowany przewoźnik powitał go, a tamten zapytał:

Jak się masz, dobry przewoźniku, dokąd to cię droga prowadzi ?

Idę za kłębkiem wskazidrożkiem po gęśle samograje, ale nie wiem, gdzie ich szukać.

Gęśle samograje są tam, na wyspie Złotomora — powiada starzec. — Ale nie wiem, jak sobie poradzisz ze Złotomorem, trudna z nim będzie sprawa. Przewoziłeś mnie nieraz, ja przewiozę cię teraz. Siadaj do łódki!

Popłynęli do wyspy. Kiedy łódź przybiła do brzegu, przewoźnik wysiadł na ląd, a starzec obiecał, że na niego poczeka.

Przewoźnik rzucił kłębek wskazidrożek i poszedł za nim zieloną wyspą aż do pałacu pośród drzew. Zastukał śmiało złotą kołatką do złotych wrót. Wrota cicho się otworzyły i rozległ się z głębi straszliwy głos Złotomora:

Dokąd idziesz i po co?

Idę do ciebie po gęśle samograje.

Dam ci je tylko wtedy, jeżeli będziesz moim gościem przez trzy dni i trzy noce i ani na chwilę nie zaśniesz. Jeżeli zaśniesz, nie wyjdziesz stąd żywy.

Złotomór zaprowadził przewoźnika do olbrzymiej komnaty w wieży i zamknął go w niej na dziewięć rygli.

Rozejrzał się przewoźnik: w komnacie pusto, tylko pośrodku stoi donica szczerozłota, a w tej donicy rośnie sen-trawa, bujna, zielona, pachnie jak tysiące ogrodów.

Zaledwie minęła chwila, przewoźnika zdjął sen nieprzemożony. Runął na ziemię jak martwy.

Na drugi dzień rano zgrzytnęły rygle i wszedł Złotomór. Wystawił za okno donicę z sen-trawą, obudził przewoźnika i mówi:

Zasnąłeś, więc gotuj się na śmierć!

Przewoźnik skoczył na równe nogi. Chciał walczyć, ale Złotomór tupnął w podłogę, podłoga się otworzyła i przewoźnik spadł do dolnej komnaty. Słońce zaglądało tam przez okna kryształowe, a w jego promieniach iskrzyły się stosy drogocennych kamieni i jak tęcze odbijały się w zwierciadlanych ścianach komnaty. Cudny to był widok — ale nie dla głodnego.



Minęły trzy dni. Okna były opatrzone gęstą kratą. Przewoźnik słyszał śpiew słowików i kukanie kukułek pośród drzew dookoła wieży, słyszał nawet gruchanie swojskich gołębi. Ale daremnie wołał o ratunek — nie przychodził nikt.

Nie wiedział, że w suficie jest otwór, a przez ten otwór śledzi go oko Złotomora.

Cierpiał mękę głodową, a najwięcej cierpiał słysząc gdzieś w pobliżu szmer strumyka, podczas kiedy jemu tak chciało się pić, ze wargi mu popękały i język przysechł do podniebienia.

Ach, jakże chętnie oddałby wszystkie te skarby, które go otaczały, za kubek wody i kawałek chleba!

W tej męce sięgnął ręką po swój krzyżyk żelazny; dostał go od matki, kiedy był dzieckiem, i zawsze odtąd nosił go na szyi. Niechcący wyrzucił przy tym z zanadrza chustkę złotem haftowaną, którą żona dała mu na drogę.

Zaledwie chustka upadła na ziemię, usłyszał okrzyk nad sobą, a po chwili drzwi się otworzyły i wpadł Złotomór z wyciągniętymi ramionami.

Tę chustkę dostałeś od mojej siostry! Jesteś mężem mojej siostry rusałki!

Zaprowadził przewoźnika do swoich pokojów, nakarmił, napoił i podarował gęśle samograje.


Date: 2016-01-03; view: 627


<== previous page | next page ==>
Oj, człowieku, człowieku — powiedziała — po coś tu przyszedł? Mój syn, jasne Słońce, zaraz tu przyjdzie i spali cię. | Bierz, kochany szwagrze! Wielu tu już bywało, co mnie chcieli obrabować. Myślałem, że i ty jesteś taki.
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.006 sec.)