Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Rusałką być nie mogę, weź mnie za żonę — mówi panienka i rumieni się jak zorza.

Poszli do kościółka na sąsiednim wzgórzu, a tam u ołtarza czekał już na nich ksiądz, organista zaraz na organach im zagrał i w mig było po ślubie.

Idą z kościoła do domku przewoźnika, aż tu patrzą — drogą wędrują sznureczkiem goście, a goście!

Przewoźnik z żoną uczęstowali ich, czym tam mogli, a kiedy goście mieli się rozejść, panna młoda potrząsnęła kieską i wszystkich złotem obdarowała.

Odtąd przewoźnik woził darmo każdego, a biedacy dostawali od niego jeszcze po dukacie. Miał on pracy dość, miał!

Kiedy król dowiedział się o przewoźniku, co ma pełne kieszenie złotych dukatów, a jednak rąk nie żałuje i wozi ludzi na promie, pomyślał sobie:

To rzecz niesłychana. Ilu mam w kraju bogatych wielmożów i panów, żaden by się tak nie trudził dla innych ludzi ani nie rozdawałby im darmo swego złota. Muszę na własne oczy obejrzeć to dziwo”.

Kazał założyć do złoconej poszóstnej karety i wieźć się do promu.

A tam właśnie żona przewoźnika podlewała swój ogródek przy chacie. Zobaczył ją król i serce mu zabiło, rozmiłował się od razu w pięknej żonie przewoźnika. Zawołał na nią z okna karety, ale ona rzuciła polewaczkę i jak gołąbka do gołębnika, tak furknęła do chaty.

W tej samej chwili wiatr powiał po całej krainie, a z krańców świata przyleciał cień jak czarny słup od ziemi aż do nieba. Słońce się zaćmiło i gasło, gasło powoli — aż zgasło. Na czarnym niebie zapaliły się gwiazdy.

Umilkły ptaki strwożone, psy zawyły we wsi, a konie królewskie spłoszyły się i byłyby utopiły w rzece złocistą karetę razem z królem, gdyby nie przewoźnik. Skoczył śmiało przed konie, chwycił pierwszą parę przy pyskach i zatrzymał — taki to był osiłek!

Ciemności długą chwilę panowały na świecie, aż wreszcie słońce zapaliło się znowu.

Król przestał się bać i przypomniał sobie piękną żonę przewoźnika. „Jak to zrobić, żeby się tego przewoźnika pozbyć?" pomyślał. ,,Gdyby ona owdowiała, to bym się z nią ożenił. Ubrałbym ją w jedwabne szaty, naczepiałbym na niej klejnotów i nikt by nie poznał, że nie jest z królewskiego rodu".



Zawołał przewoźnika i mówi tak:

Kiedyś taki obrotny i śmiały, idź na koniec świata i dowiedz się, dlaczego słońce się zaćmiło. Jak się nie dowiesz, to lepiej nie wracaj, bo cię każę ściąć.

Król krzyknął na furmana, furman trzasnął z bata długiego na dwanaście łokci i kareta potoczyła się w stronę zamku.

Zafrasowany przewoźnik usiadł w chacie zamyślony.

O czym myślisz i czego się smucisz? — zapytała go żona.

Jak nie mam się smucić, kiedy mi król kazał się dowiedzieć, dlaczego słońce się zaćmiło, a jak mu nie powiem, to mi głowę utną.

Ona skoczyła do komory, wyjęła z malowanej skrzyni kłębu-szek nici i podała go mężowi.

Nie smuć się, mężu. To jest kłębek wskazidrożek, on cię doprowadzi.

Poradziła mu, jak ma zrobić, pożegnali się i przewoźnik poszedł.

Idzie, idzie przez góry wysokie, przez rzeki głębokie, a kłębek wskazidrożek wciąż toczy się przed nim na wschód słońca.

Wreszcie przewoźnik doszedł do zburzonego miasta, gdzie mnóstwo ludzi pozabijanych leżało na ulicach bez pogrzebu. Nie żałował czasu i trudu, zawołał ludzi z sąsiednich miast i razem pogrzebali wszystkich zabitych.

Dopiero wtedy poszedł dalej za kłębkiem wskazidrożkiem.

Prędko stara baśń się baje, nie tak prędko rzecz się staje. Ile czasu przewoźnik szedł, tego nie wiem, ale wiem, że doszedł wreszcie aż na to miejsce, gdzie na wschodnim krańcu świata obłoki łączą się z ziemią i w tych obłokach stoi pałac cały ze złota, z bursztynowym dachem i z brylantowymi oknami.

Kłębek skok! skok! skok! wskoczył po schodach na ganek, z ganku wtoczył się do sieni, a z sieni do ogromnej komnaty. W tej komnacie siedziała stara kobieta i przędła złotą kądziel.


Date: 2016-01-03; view: 736


<== previous page | next page ==>
Dużoś zarobił? — spytał średni brat. | Oj, człowieku, człowieku — powiedziała — po coś tu przyszedł? Mój syn, jasne Słońce, zaraz tu przyjdzie i spali cię.
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.006 sec.)