Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Jak złego Popiela zjadły myszy.

W kruszwickim zamku żył Popiel stary
Co za swe zbrodnie doznał słusznej kary
I choć to dziwne, każdy w to wierzy,
Że małe myszki zjadły króla w wieży.

 

 

Zdawałoby się, że wody Gopła są takie spokojne. Leciutko kołysane wiatrem fale igrają w promieniach słońca i kuszą do zabawy. Ale burzową nocą, gdy huczy wiatr, niosą się od jeziora groźne pomruki, jęki i westchnienia. Kto w taką noc odważy się zbliżyć do jego brzegów usłyszy straszną opowieść...

Przed wiekami, nad wodami Gopła wznosił się warowny gród Kruszwica. Rządził tu król Popiel – zły i okrutny, a jego miecz obficie spływał krwią poddanych. Do najbardziej niecnych czynów podjudzała go jednak żona Gerda, piękna i podstępna Niemka. To ona wymyślała coraz to nowe i okrutniejsze udręki dla ludu.

Miał król Popiel swą radę starszych, w której zasiadali jego stryjowie. Ale nie w smak mu było słuchać ich rad, a Gerda stale podsycała jego chełpliwość:

– Co z ciebie za król, mój Popielku, kiedy musisz dawać posłuch tym starcom – mówiła – Tyś król i pan, a starców trzeba się pozbyć, bo stracisz tron.

Nie minęło wiele czasu jak uradzili, że stryjów pozbyć się trzeba podstępem.

Przedtem jednak, bo tak kazał zwyczaj, Popiel udał się do siwowłosego wróża, by ten powiedział co się wydarzy, jaki będzie los króla i tronu. Długo czekał Popiel na wyrocznię, aż usłyszał:

– Królu, twoja władza jest silna, silna podstępem i orężem, ale ponad twoją władzę są myszy – i dodał – Panie, strzeż się myszy!

– Cóż pleciesz starcze, ja mam się bać myszy? – zdziwił się Popiel ja, który nie boję się wilków, żubrów i niedźwiedzi, mam się lękać małych myszy?

Nie przejął się Popiel tą wróżbą, która zdała mu się wielce śmieszną i wcale nie myślał zaniechać ułożonego planu pozbycia się stryjów. Gdy minęła pora zasiewów posłał umyślnych z pokłonami i zaproszeniem stryjów na zamek kruszwicki. Zdziwili się stryjowie, zastanawiali, ale w końcu uznali, że Popiel musiał się zmienić, pragnie zgody z rodziną i postanowili przyjąć zaproszenie. Przybyłych do Kruszwicy stryjów już na zamkowym dziedzińcu powitał Popiel uniżonymi przeprosinami:



– Przyjmijcie stryjowie moja skruchę, zapomnijcie urazy. Kłaniam się waszej mądrości i o rady śmiem prosić. Najpierw jednak trzeba wam odpocząć i posilić się, bo strudzeni jesteście drogą – i dodał – Zapraszam stryjowie na ucztę pojednania.

Gerda, zawsze zimna i wyniosła, była teraz przymilna i z uśmiechem zapraszała do uczty, częstując gości dziczyzną, miodem i chłodnym piwem. Kiedy biesiadnikom miód uderzył do głów, odprawiła wszystkie sługi i sama przyniosła z piwnicy dzban przedniego miodu, który po drodze zaprawiła trucizną. Polała miód stryjom, skrzętnie omijając puchar Popiela.

Pojął wtedy Popiel, że oto stało się i przeraził się tym czynem, ale było już za późno, bo po chwili goście zaczęli padać z ław. Zwijali się z okrutnego bólu, wydawali nieludzkie jęki i wołali z przerażeniem:

– Zdrada! Trucizną nas bratanek napoił! Pomsta mordercy! Najstarszy z nich, Mieszko, przed śmiercią jeszcze wychrypiał:

– Klątwa na was, na cały ród Popielów!

– Przeklinam was, a śmierć wasza niech będzie straszniejsza od naszej!

Chwilę jeszcze słychać było jęki i krzyki, aż nagle wszystko ucichło, tylko za grubymi murami wył wiatr, a niebo przecinały błyskawice. Gerda szybko wzięła się do dzieła, potrząsnęła oniemiałym Popielem i nakazała mu pomoc w uprzątnięciu ciał. Przywiązawszy każdemu kamień do nóg, pod osłoną nocy, wrzucali ciała stryjów do huczącego jeziora. Nazajutrz rano, nagabywani o gości opowiadali:

– Pewnie stryjom nie podobało się u nas.

– Wyjechali nocą, chociaż ostrzegaliśmy ich przed burzą. – Żeby tylko nic im się nie stało! Czyniono poszukiwania zaginionych, ale bez skutku.

Rozpaczały rodziny sądząc, że ich bliscy utonęli w czasie burzy podczas przeprawy przez Gopło... Ludzie z okolicy zaczęli się domyślać, że w zamku stało się coś strasznego, ale groźba śmierci zamykała im usta. Popiel, teraz już pewien swego tronu i bezkarny, łupił swój lud, coraz cięższe stosował kary i w coraz większe obrastał bogactwo, które trwonił na hulankach i pijaństwie.

I tak jakiś czas było i tak pewnie dalej by się działo, gdyby nie nadszedł czas kary. W zamku niespodziewanie pojawiły się myszy. Tysiące myszy, które dziwnie dysząc, maszerowały od strony jeziora. Na nic zdała się walka z nimi. Z każdej sieczonej na pół myszy pojawiały się dwie następne, a ilość ich wciąż rosła i rosła. Naraz Popiel pojął, że oto spełniła się klątwa stryjów i że z ich ciał lęgnie się ta złowroga plaga.

– Musimy uchodzić na wyspę, schronić się w wieży! – wołał Popiel.

Dopadli do brzegów jeziora, do łodzi. Wiosłując zaciekle, co sił uciekali przed goniącymi ich stworzeniami. Dopadłszy wreszcie wieży, zamknęli solidne, żelazem okute wrota, wdrapali się na sam szczyt i wtedy z ulgą odetchnęli:

– Tu jesteśmy bezpieczni, tu nas nie dopadną! Wychylił się jeszcze Popiel, spojrzał w dół i aż cofnął z osłupienia – myszy przepłynęły jezioro i obległy wieżę. Za chwilę drobnymi ząbkami przegryzły kute wrota i z piskiem pędziły w górę. W mgnieniu oka zjadły króla Popiela i jego żonę i... zaległa cisza. Jedynym dźwiękiem, który zakłócał nagłą ciszę był brzęk królewskiej korony, toczącej się po schodach wieży.

Przyszła zima, ziemię otulił kożuch śniegu, a kruszwicką okolicę ogarnął spokój. Niepokój ludzi budziła cisza jaka panowała na zamku. Już od dawna nikt nie wychodził, nie wyjeżdżali konni, nie unosił się dym z komina. Wreszcie młody kmieć odważył się pójść na zwiady i przyniósł przerażającą i zarazem radosną wieść:

– Król nie żyje! – W wieży tylko myszy grasują! – wołał radośnie – Patrzcie co zostało po Popielu! – wykrzyknął i podniósł rękę, w której trzymał koronę króla Popiela.

Taka była kara za podstępny i okrutny mord, za udrękę ludu i o tym opowiada huczące nocą jezioro.

LECH, CZECH I RUS

Dawno temu trzech braci - Lech, Czech i Rus wyruszylo na poszukiwanie nowych ziem dla siebie i swojego ludu. Wiele dni przedzierali sie przez puszcze. W koncu wyjechali na duza polane. Rósl na niej olbrzymi dab, w którego biale orly mialy gniazdo. Tam, na tle czerwonego, zachodzacego slonca, ujrzeli szybujacego bialego orla.
Lecha tak bardzo zachwycil ten widok, ze postanowil osiedlic sie w tym miejscu. Wybudowal tam gród, który nazwal Gnieznem - pierwsza stolice Polski. Potem stolica byl Kraków. Teraz jest nia Warszawa. Ale znak bialego orla – godlo naszego panstwa – towarzyszy nam do dzis.
Czech i Rus powedrowali dalej. Czech osiadl na poludniu, a Rus na wschodzie. Utworzyli tam panstwa: Czechy i Rus.

SMOK WAWELSKI

Dawno, dawno temu, za czasów panowania Ksiecia Kraka - legedarnego zalozyciela miasta Krakowa - nieustannie znikaly mlode dziewczeta, a nikt z Krakowian nie wiedzial, co sie z nimi stalo. Az pewnego razu okazalo sie, ze u stóp Wawelskiego Wzgórza w ogromnej pieczarze zyl straszliwy smok. Porywal on nie tylko bydlo, trzode chlewna i wszelaka zwierzyne, ale jego przysmakiem jednak byly tez mlode dziewczyny.
Ksiaze Krak zatem oglosil: "Kto zabije smoka, dostanie ode mnie pól królestwa i moja córke za zone". Wielu dzielnych rycerzy stawalo do walki z smokiem. Zadnemu jednak nie udalo sie mu pokonac. W koncu mlody szewczyk wpadl na wspanialy pomysl! Wypchal skóre owcy siarka i podrzucil pod pieczare smoka.
Glodny potwór zobaczywszy smakowita owieczke nie zastanawial sie dlugo - pozarl ja jednym tchem. Zaraz potem poczul pieczenie w brzuchu. Z kazda chwila pieklo go coraz bardziej. Spragniony pobiegl na brzeg Wisly i poczal lapczywie pic wode z rzeki. Wypil jeden lyk, drugi, trzeci, ale ciagle nie mógl ugasic pragnienia. Pil wiec dalej, pil, az pekl!
Miasto zostalo uwolnione od straszliwego smoka, a szewczyk otrzymal od króla obiecana nagrode i poslubil jego córke.

 

 


O WAWELSKIM SMOKU Witold Zechenter

W podwawelskiej jamie mrok –
straszny tam zamieszkal smok.
Sieje postrach posród trzód
i krakowski trwozy lud.
Madry szewczyk w miescie zyl,
krakowiankom butki szyl.
Zaszyl siarke w owcza skóre,
na wawelska poszedl góre.
Zjadl barana smok i sarka,
bo go strasznie piecze siarka.
Wiec do Wisly mknie co sil.
Pil z niej wode, pil i pil...
Bylby wypil Wisly tonie,
ale pekl. I to juz koniec.
Dzis tam gdzie wawelska brama,
czernia zieje smocza jama.

WARSZAWSKA SYRENKA

Bardzo dawno temu z Atlantyku na Baltyk, przyplynely dwie siostry syreny. Byly to piekne kobiety z rybimi ogonami. Jednej z nich przypadly do gustu skaly w ciesninach dunskich i tam juz zostala. Od tej pory mozemy ja zobaczyc siedzacą na skale u wejscia do portu w Kopenhadze. Druga natomiast doplynela az do wielkiego nadmorskiego portu w Gdansku, a nastepnie Wisla szeroka, poplynela w góre jej biegu.
U podnóza dzisiejszego Starego Miasta wyszla z wody na piaszczysty brzeg, aby odpoczac. Miejsce, w którym sie zatrzymala, az tak jej sie spodobalo, ze postanowila tu zostac. Bardzo szybko zostala zauwazona przez pobliskich rybaków, poniewaz ktos podczas ich polowu wzburzal fale Wisly, platal sieci i wypuszczal ryby z wiecierzy. Jednak syrena tak oczarowywala ich swym pieknym spiewem, ze rybacy nic jej nie zrobili.
Jednakze podczas jej pieknego spiewu, dostrzegl ja bogaty kupiec, który bardzo szybko przeliczyl, ile moze na niej zarobic, jezeli uwiezi ja i bedzie ja pokazywac na jarmarkach. Podstepem ujal syrene i uwiezil ja w drewnianej szopie, bez mozliwosci dostepu do wody.
Skargi syreny uslyszal mlody parobek, syn rybaka i z pomoca przyjaciól w nocy uwolnil ja. Syrena z wdziecznosci za to, ze mieszkancy staneli w jej obronie obiecala im, ze w razie potrzeby oni tez moga liczyc na jej pomoc. I dlatego warszawska syrena jest uzbrojona w miecz i tarcze, które maja stanowic symbol obrony miasta Warszawa.


Date: 2016-01-03; view: 756


<== previous page | next page ==>
Polskie legendy: O smoku wawelskim | Lesen Sie den Text.
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.009 sec.)