Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Pawlikowska-Jasnorzewska Maria

Adam Mickiewicz

„NIEPEWNOŚĆ”

Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,

Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;

Jednakże gdy cię długo nie oglądam,

Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam;

I tęskniąc sobie zadaję pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

 

Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu

W myśli twojego odnowić obrazu?

Jednakże nieraz czuję mimo chęci,

Że on jest zawsze blisko mej pamięci.

I znowu sobie powtarzam pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

 

Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,

Abym przed tobą szedł wylewać żale;

Idąc bez celu, nie pilnując drogi,

Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;

I wchodząc sobie zadaję pytanie;

Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?

 

Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,

Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;

Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,

Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.

I znowu sobie powtarzam pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

 

Kiedy położysz rękę na me dłonie,

Luba mię jakaś spokojność owionie,

Zda się, że lekkim snem zakończę życie;

Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,

Które mi głośno zadaje pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?

 

Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,

Wieszczy duch mymi ustami nie władał;

Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,

Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;

I zapisałem na końcu pytanie:

Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?

 

„Do M.”

Precz z moich oczu!... posłucham od razu,

Precz z mego serca!... i serce posłucha,

Precz z mej pamięci!... nie tego rozkazu

Moja i twoja pamięć nie posłucha.

 

Jak cień tym dłuższy, gdy padnie z daleka,

Tym szerzej koło żałobne roztoczy, -

Tak moja postać, im dalej ucieka,

Tym grubszym kirem twą pamięć pomroczy.

 

Na każdym miejscu i o każdej dobie,

Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,

Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,

Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.

 

Czy zadumana w samotnej komorze

Do arfy zbliżysz nieumyślną rękę,

Przypomnisz sobie: właśnie o tej porze

Śpiewałam jemu tę samę piosenkę.



 

Czy grają w szachy, gdy pierwszymi ściegi

Śmiertelna złowi króla twego matnia,

Pomyślisz sobie: tak stały szeregi,

Gdy się skończyła nasza gra ostatnia.

 

Czy to na balu w chwilach odpoczynku

Siędziesz, nim muzyk tańce zapowiedział,

Obaczysz próżne miejsce przy kominku,

Pomyślisz sobie: on tam ze mną siedział.

 

Czy książkę weźmiesz, gdzie smutnym wyrokiem

Stargane ujrzysz kochanków nadzieje,

Złożywszy książkę z westchnieniem głębokiem,

Pomyślisz sobie: ach! to nasze dzieje...

 

A jeśli autor po zawiłej probie

Parę miłośną na ostatek złączył,

Zagasisz świecę i pomyślisz sobie:

Czemu nasz romans tak się nie zakończył?...

 

Wtem błyskawica nocna zamigoce:

Sucha w ogrodzie zaszeleszczy grusza

I puszczyk z jękiem w okno zalopoce...

Pomyślisz sobie, że to moja dusza.

 

Tak w każdym miejscu i o każdej dobie,

Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,

Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,

Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.

 

Wisława Szymborska

„Nic dwa razy”

Nic dwa razy się nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy się bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty sie, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy się od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.

 

„Klucz”

Był klucz i nagle nie ma klucza.
Jak dostaniemy się do domu?
Może ktoś znajdzie klucz zgubiony,
Obejrzy go - i cóż mu po nim?
Idzie i w ręce go podrzuca
jak bryłkę żelaznego złomu.

Z miłością, jaką mam dla ciebie,
Gdyby to samo się zdarzyło,
nie tylko nam: całemu światu
ubyłaby ta jedna miłość.
Na obcej podniesiona ręce
żadnego domu nie otworzy
i będzie formą, niczym więcej,
i niechaj rdza się nad nią sroży.

Nie z kart, nie z gwiazd, nie z krzyku pawia
Taki horoskop się ustawia.

 

 

Konstanty Ildefons Gałczyński

„List jeńca”

Kochanie, moje kochanie,dobranoc, już jesteś senna -i widzę twój cień na ścianie,i noc jest taka wiosenna ! Jedyna moja na świecie,jakże wysławię twe imię ?Ty jesteś mi wodą w leciei rękawicą w zimie. Tyś szczęście moje wiosenne,zimowe, latowe, jesienne -lecz powiedz mi na dobranoc,wyszeptaj przez usta senne: za cóż to taka zapłata,ten raj przy Tobie tak błogi ?...Tyś jesteś światłem świata i pieśnią mojej drogi.

„Pyłem księżycowym”

Pyłem księżycowym być na twoich stopach,
wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku,
papierosem w ustach, ścieżką pośród chabrów,
ławką, gdzie spoczywasz, książką, którą czytasz.

Przeszyć cię jak nitka, otoczyć jak przestwór,
być porami roku dla twych drogich oczu
i ogniem w kominku, i dachem, co chroni
przed deszczem.

 

Kazimierz Przerwa –Tetmajer

Kocham Cię! Tęsknię! Wołam Cię do siebie!
Świat cały Twoim nazywam imieniem!
Tyś jest mą wiarą na wysokim niebie,
Tyś jest mi całej ludzkości wcieleniem...

Przez Ciebie kocham, nienawidzę... W Twoim
istnieniu źródło mojego istnienia;
Ty jesteś moim sercem, krwi mojej zdrojem
i duszy mojej Tyś harfą z płomienia!


„JA KOCHAM CIEBIE”

Jak tchu dla piersi, tak mi ciebie brak!
W pochmurnym niebie
Przesciga w siną dal wędrowny ptak.
Niech leci, niech spieszy!
Niech się serce me pocieszy,
Że choć on mknie ku tej stronie,
Gdzie wyciągam tęskne dłonie,
Rozpaczliwie beznadziejne dłonie...

Ja kocham ciebie!
Niech o tym powie ci przelotny wiew,
Co w sen kolebie
Samotne szczyty cichych, smutnych drzew.

Niech leci, niech wieści,
Że w tęsknocie i boleści
Nie mógł uśpić mojej duszy,
Co się męczy w pustce, w głuszy,
W rozpaczliwie beznadziejnej głuszy...

"MÓW DO MNIE JESZCZE"

... Mów do mnie jeszcze... Za taką rozmową
tęskniłem lata... Każde twoje słowo
słodkie w mem sercu wywołuje dreszcze -
mów do mnie jeszcze...

Mów do mnie jeszcze... ludzie nas nie słyszą
Słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
Jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę -
Mów do mnie jeszcze...

 

Leopold Staff

„Deszcz jesienny”

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

 

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze

Na próżno czekały na słońca oblicze...

W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,

W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...

Odziane w łachmany szat czarnej żałoby

Szukają ustronia na ciche swe groby,

A smutek cień kładzie na licu ich miodem...

Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem

W dal idą na smutek i życie tułacze,

A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

 

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...

Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...

Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...

Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...

Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.

Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,

Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...

Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...

Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...

Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

 

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie

I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...

Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem

I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia

I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...

Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu

Położył się na tym kamiennym pustkowiu,

By w piersi łkające przytłumić rozpacze,

I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

 

„WSPOMNIENIE”

Było mi dobrze niegdyś w słodkiej wsi dalekiej...

Jakże niedawne czasy - a zda się, że wieki.

Sadyba wiejska czarem starości owiana

Jak książka przez nikogo od lat nie czytana.

Pod lipą stół kamienny i ławy z kamienia,

Które mchy obrastają jak moje wspomnienia.

Starych świerków aleje ciemne, w krzyż biegnące,

W które echami złota zakrada się słońce.

Za dworem chłopskie chaty budowane krzywo,

Spracowane jak ręce i marzące żniwo.

A na strzesze pan bocian, co pierś dumnie oduł,

Postrach grających bagien i opiekun stodół.

Dwór jak święto - w pogodę, przytulny w dnie słotne.,

Jak dalekie to wszystko i już niepowrotne.

Tęsknotą serce wzbiera, gdy w zachód lipcowy

Widzę ciężkie, do obór wracające krowy

Lub słyszę gdzieś wśród nocy gwiazdami zasnutej,

Jak psy szczekają w dali i pieją koguty.

„ZACHÓD JESIENNY”

Przeszłość jak ogród zaczarowany,

Przyszłość jak pełna owoców misa.

Liści opadłych złote dywany,

Winograd ognia strzępami zwisa.

 

Zmierzch, jak dzieciństwo, roztacza cudy.

Barwne muzyki miast myśli przędzie.

Nie ma pamięci i nie ma złudy.

Wszystko jest prawdą. Wszystko jest wszędzie.

 

Sok purpurowe rozpiera grono

Na dni jesiennych wino wyborne.

Wszystko dziś piękne było. Niech płoną

Rudoczerwone lasy wieczorne.

„GDY CZYTAĆ BĘDZIESZ...”

Gdy czytać będziesz wieczorem te słowa

I skroń pochylisz nad zadumą zwrotki,

Wiedz, że w ich szarej prostocie się chowa

Czar tobie obcy, dla mnie dziwnie słodki.

 

Jak echa zgłuchłe, cienie chłodem skrzepłe,

Biorą na siebie wspomnień płaszcz żebraczy

Me łzy wstydliwe, mej krwi krople ciepłe,

Lecz wyglądały inaczej, inaczej...

„Jak to być może?”

Ty nie wiesz o tem,
Że kocham ciebie?
Czystszym lśni złotem
Słońce na niebie.

Bór szumi słodziej;
Dal mniej daleka;
Cień milej słodzi;
Mniej piecze spieka.

Gwiazdy są bliżej
Nocą w lazurze,
Rzeka mknie chyżej,
Wonniej tchną róże.

Słowik w gęstwinie
Śpiewa goręcej,
W wodnej głębinie
Nieba jest więcej.

Powiewy żeną
Pieściwszym lotem,
Ty jedna jeno
Nic nie wiesz o tem?

Jak to być może?
O, Boże, Boże...

Adam Asnyk

„Między nami nic nie było”

Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych,
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;

Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;

Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;

Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów
Między nami nic nie było!

„Dzień i noc”

Dzień ma swój uśmiech ponętny,
Błyszczącą weselem postać
I ogień życia namiętny;
Więc chciałem przy nim pozostać...
Ale z kolei na straży,
Stoi noc pełna zazdrości,
Zdejmuje wesołość z twarzy
I uśmiech ginie w ciemności...

Noc ma swój smutek niebieski,
Tęsknotę pragnień serdeczną,
Rozsiewa po kwiatach łezki,
Więc chciałem zrobić ją wieczną.
Lecz znowu jasność paląca
Buszy gmach nocnych bławatów,
Urocze widma roztrąca,
I rosę wypija z kwiatów.

Ty masz dnia jasne oblicze,
Wdzięk nocy, co duszę pieści.
Twoje spojrzenie dziewicze
Łzy razem i uśmiech mieści.
Chcąc zgodzić pragnienia sprzeczne,
Na żadną nie trafić zmianę,
Przy tobie na czasy wieczne,
Przy tobie, luba, zostanę!

„Posyłam kwiaty ...”

Posyłam kwiaty - niech powiedzą one
To, czego usta nie mówią stęsknione!
Co w serca mego zostanie skrytości,
Wiecznym oddźwiękiem żalu i miłości.

Posyłam kwiaty - niech kielichy skłonią
I prószą srebrną rosą jak łezkami,
Może uleci z ich najczystszą wonią
Wyraz drżącymi szeptany ustami,
Może go one ze sobą uniosą
I rzucą razem z woniami i rosą.

Szczęśliwe kwiaty! im wolno wyrazić
Wszystkie pragnienia i smutki, i trwogi;
Ich wonne słowa nie mogą obrazić
Dziewicy, choć jej upadną pod nogi;
Wzgardą im usta nie odpłacą skromne,
Najwyżej rzekną: "Słyszałem - zapomnę."

Szczęśliwe kwiaty! mogą patrzeć śmiale
I składać życzeń utajonych wiele,
I śnić o szczęściu jeden dzień słoneczny...
Zanim z tęsknoty uwiędną serdecznej.

 

Jan Kasprowicz

Czekałem na ciebie wczora,

Od rana czekałem do rana,

Wywiodła mnie w pole tęsknota,

Miłością twoją pijana.

 

Przenigdy już czekać nie będę,

Takem chciał zarzeć się w gniewie,

Lecz kłamstwo jest obce mej duszy,

O fałszu nic serce me nie wie.

 

Więc powiem ci prosto i szczerze,

Ty moje dziwne kochanie:

Chociażbym wieki miał czekać,

Dość woli na to mi stanie.

 

Bo cóż ja mam czynić, nieboże,

Jeśli nie czekać do końca?

Wszakże ty jesteś zachodem

I wszchodem mojego słońca!

 

Pawlikowska-Jasnorzewska Maria

„Miłość”

Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza!

„Miłość”

Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...

Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku.

Słowacki Juliusz

„W pamiętniku Zofii Bobrówny”

Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi,

Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci,
To każdy kwiatek powie wiersze Zosi,
Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci.


Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci,
Słuchaj - bo to są najlepsi poeci.
Gwiazdy błękitne, kwiateczki czerwone

Będą ci całe poemata składać.


Ja bym to samo powiedział, co one,

Bo ja się od nich nauczyłem gadać;

Bo tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną,

Byłem ja niegdyś, jak Zośka, dzieciną.

 

Dzisiaj daleko pojechałem w gości
I dalej mię los nieszczęśliwy goni.
Przywieź mi, Zośko, od tych gwiazd światłości,
Przywieź mi, Zośko, z tamtych kwiatów woni,


Bo mi zaprawdę odmłodnieć potrzeba.
Wróć mi więc z kraju taką - jakby z nieba.

 

„Stokrótki”

Miło po listku rwać niepełną stokroć

I rozkochanych słów różaniec cedzić,
Miło przy ludziach było raz powiedziéć,
Że się kochamy, i mówić po stokroć.


Miło zabłądzić pod lipowe cienie
Z kwiatkami w ręku - i patrząc ukradkiem,
Wzajemnie mówić obrywanym kwiatkiem:
Kochasz!... i pani kochasz mnie szalenie...


Gdy nas różowa poróżniała sprzeczka,
A zgody ciągłe zabraniały świadki,
Pamiętasz, luba, jak te białe kwiatki,
Jeden mówił: nie - a drugi: troszeczka.


Dzisiaj samotny - dzisiaj bez nadziei
Błądząc po skałach... wszystkie moje smutki
Zbiegły się razem do białej stokrotki,
Co była siostrą stokrotek w alei.


Rwałem ją... listki leciały w błękicie
Aż na jezioro, ze skały, gdziem siedział,
I wiesz, co listek ostatni powiedział?
Luba, że jeszcze kochasz mnie nad życie.

 

 

Danuta Janielewskajte
Dusza moja.
Dusza moja to więzienna cela
Cztery ściany, łóżko, stół i krzesło
Prócz tych prostych rzeczy nic już nie ma
Bo zginęło, zanim jeszcze wskrzesło.
Dusza moja to bezludna pustka
Nie ma tam ni kwiatów, ni zieleni
Piaski, dookoła tylko piaski
Czy choć kiedykolwiek coś się zmieni?
Czuję, jak po trochu padam, ginę
Lecz dlaczego wtedy tak powoli?
Może jednak Pan Bóg się zlituje?
Może jednak zginąć nie pozwoli?
Może celę tę uczyni pokoikiem,
Może na pustyni coś posadzi,
Każe bić się sercu częściej, mocniej,
Może jednak mnie na drogę wyprowadzi?!



Ja wszystkie mojej duszy drzwi otworzę
I tak otwarcie ciebie będę czekać
I tylko ciebie, ciebie, tylko ciebie
Ja błagam cię, ja proszę cię nie zwlekać.
I niechaj będą wiatry, będą burze
Czekając ciebie ja ich nie usłyszę
Ja jakby tylko posadzony kwiatek
Ja ciebie wołam, bo ja tobą dyszę.
Przyjdź i każdą moją cząstkę ciała
Napełnij w mgnieniu oka całym sobą
Napełnij tak, by pustek nie zostało
Bym była na zawsze pełna tobą.
Przyjdź do mnie, jak Symfonia Nieskończona
Przyjdź do mnie i u boku mego siądź
Bądź takim, miły, jaką jest dziś Ona
Bądź Nieskończonym, mówię, wiecznym bądź!

 


Date: 2015-12-11; view: 949


<== previous page | next page ==>
SOMEONE IN THE CROWD | Wirken als Bundespräsident
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.019 sec.)