Home Random Page


CATEGORIES:

BiologyChemistryConstructionCultureEcologyEconomyElectronicsFinanceGeographyHistoryInformaticsLawMathematicsMechanicsMedicineOtherPedagogyPhilosophyPhysicsPolicyPsychologySociologySportTourism






Piróg, czyli Polak potrafi

Panująca u nas totalna niewiedza co do kanonu gatunku nie powstrzymała jednak rodzimych autorów przed próbami napisania fantasy made in Poland. I wszystko było, o dziwo, w miarę dobrze dopóty, dopóki dziabano schemacik howardowsko-tolkienowski, dopóki u Jacka Piekary imperia ścierały się w walce o dominację nad Never-Never Landem, a u Feliksa Kresa mroczni bohaterowie zmagali się z losem i przeznaczeniem. Wszystko rozwijało się jakoś normalnie dopóty, dopóki autorzy choć w ogólnym założeniu wiedzieli, co robią i czego chcą. Zaczerpując z terminologii muzycznej - mieli nuty, mieli kawałek partytury i nieco słuchu, a że wprawy i wirtuozerii nie było kiedy nabrać, grali moderato cantabile i nawet dawało się tego słuchać. Ale cóż, ich następcom tego było mało. Młodszym przyśniło się, że każdy z nich Paganini. I zagrzmiała nam muszla koncertowa od straszliwych fantasy alla polacca fortissimo e molto maestoso e furioso andante doloroso con variazioni.

Komuś bowiem przypomniało się, żeśmy nie gęsi i nie jacy tacy. Wychodząc z pozornie słusznego założenia, że opierające się na archetypach jest wstecznictwem i wtórnictwem, autorzy młodszego pokolenia wzięli pióra w garść - i stało się.

Nagle zrobiło się w naszej fantasy słowiańsko, przaśnie i kraśnie, jurnie, żurnie, podpiwkowo i lnianie. Swojsko. Zapachniało grodziszczem, wsią-ulicówką i puszczańskim wyrębem, powiało, jak mawiają przyjaciele-Moskale - lietom, cwietom i - izwninitie - gawnom. Łup! Co tak huknęło? Czy to Bolko wbija słupy w Odrę? Czy to może Czibor łupi Hodona i Zygfryda pod Cedynią? Czy też to może komar ze świętego dębu spadł?

Nie. To tylko nasza, rodzima, słowiańska fantasy.

Ni z tego, ni z owego zniknęły wampiry, pojawiły się wąpierze i strzygaje (sic!), zamiast elfów mamy bożęta i inne niebożęta, zamiast olbrzymów i trolli mamy stoliny. Zamiast czarodziejów i magów mamy wieszczych, wołochów i żerców. Zaiste, brakuje jeno chlejców.

I co nam Conan, Ged Sparrowhawk, co nam Fellowship of the Ring. mamy swojskich wojów, zwanych, ma się rozumieć, równie swojsko: Zbiróg, Piróg, Kociej, Pociej, Zagraj, Zabój, Przybój i Pozamiataj. I ruszyli owi Pirogowie od grodziszcza do grodziszcza, zygzakiem, rzecz jasna, ruszyli przez lasy, bory i welesy, przez tramy i chramy, skórznie. gopła, młaki i kotołaki, poprzez łany bujne i stepy, porosłe burzanem i chrzanem, przez święte gaje i ruczaje.



Zaiste. Przy zagaju, przy ruczaju, jechał Piróg na buhaju. Jam, pry, jest Piróg. Ale nie ruski. Nie celtycki. Jestem nasz, swojski, słowiański Piróg, przyszłość i nadzieja fantastyki. I jeno kwestą czasu jest, by narodziła się nowa, kultowa saga, epicka fantasy, Wielka Pirogiada, Słowo o Wyprawie Wieszczego Piroga na Strzygajów. O Łado, Łado, Kupało! Przewróć się w grobie, Tolkienie! Płacz, Le Guin! Gryź bezsilnie wargi z zazdrości, Eddingsie! Drżyj z zawiści, Zelazny!

Tych, którzy na Wielką Pigoriadę doczekać się nie mogą , uspokoję, streszczając dzieło. W Szarych Wierchach, dokąd wyprawi się Piróg i jego przaśna drużyna, złota nie ma i prawdopodobnie nigdy nie było. Ale niecny Strzygaj i wspierający go renegaci, źli zagraje Wolec i Stolec, zginą od sulicy w Pirogowej prawicy, przy czym chrobremu Pirogowi nawet wełes z głowy nie spadnie. Skradzione Święte Żyto i Wieszcza Śmietana zostaną odzyskane i wrócą do chramu Swantewita, bo tam ich miejsce. Koniec.

Rzecze Marek Oramus, fantasy, pry, jest mizerna. Mizeria tytułów tego gatunku, jakie się nam serwuje, jest, pry, okropna. Dyletanctwo, tępota i arogancja dokonujących przekładów „tłumaczy” jest, pry, straszliwa. Poczekaj, marku na Piroga i Pirogiadę, dopiróż ci będzie. Dopiróż zawyjesz, niczym strzygaj do miesiąca w pełni, zamiauczysz, jak kotołak na blaszanym dachu. I wówczas, z łezką w oku wspomnisz Andre Norton, Howarda i „Xanth”.

Mamy już liczne Pirogi, będące pochodnymi Conana i klasycznej sword and sorcery, mamy coś na kształt spirogowanego Lovecrafta, mamy próby pirogowatego posttolkienizmu, mamy nawet Czarne Pirogi, udające dark fantasy. Nie mogło zabraknąć pochodnych „Mists of Avalon”, czyli Pirogów fantastyczno-historycznych. I oto zamiast Artura, Lancelota i Gawaina mamy Pirogów, Kuśmidrów i Svenssonów z Jomsborga. Zamiast Piktów i Saksonów mamy Swijów, Dunów i Pomorców. Zamiast Merlina i Morgan Le Fay mamy wołochów i wspomnianych wyżej żerców. Wojna i pożoga, kile normańskich drakkarów zgrzytają o piach słowiańskich plaż, stoliny wyją, Jomsborg atakuje, bersekerzy szczerzą zęby. Niemce na gród się walą, nasi górą, krew się leje. Swarożyc się swaroży, a antylopa się gnu. Żerce, jak to żerce, żrą i używają czarów w stosunku. Do wszystkich. I co?

I Piróg, Piróg, Piróg, po trzykroć Piróg.


Date: 2015-12-11; view: 1333


<== previous page | next page ==>
Synowie Amazonek - córki Gigantów | Postmodernistyczny babol
doclecture.net - lectures - 2014-2024 year. Copyright infringement or personal data (0.008 sec.)